Rozkład jazdy dla fali nr II; czyli nie taki diabeł straszny jak go namalują.
"(...) łatwo mógł go rozpoznać po tym, jak reaguje na kaprysy Fortuny. Dać mu łut szczęścia a będzie przekonany, że podbił świat; najmniejsze niepowodzenie wtrąci go jednak w najczarniejszą rozpacz. Tam gdzie Rzymianin obliczał prawdopodobieństwa, układał sensowne plany i trzymał się ich na dobre i złe, nieszczęsny dzikus miotany był na lewo i prawo przez nurt wydarzeń..."
środa, 20 marca 2013
wtorek, 19 marca 2013
Ostatni podryg bessy - preludium
Ależ seria! W tak prosty sposób chyba najlepiej można skomentować to co wydarzyło się w
przeciągu zaledwie 3 sesji na polskim parkiecie. A rynek nie koniecznie
powiedział tu już swe ostatnie słowo, choć wsparcie, na którym oparła
się ostatnia fala, jest bardzo mocne. Tak mocne, że jedyną szansą na
jego przebicie może być otwarcie z luką... Jeżeli tak się jutro stanie to
następne wsparcie WIG 20 odnajdzie znacznie poniżej 2.400 pkt (2.350 - 2.370). Poziom 2.408 jest
nieistotny. Zmieni się też oczywiście identyfikacja fal.
Co się właściwie wydarzyło?
Najpierw, zgodnie z oczekiwaniami, indeks osiągnął poziom idealny 2.520 pkt (odchylenie tak małe, że nieistotne) wyznaczając lokalne ekstremum a tym samym wierzchołek fali B. Stało się to w dniu wygasania marcowych serii opcji i kontraktów więc trzymałem się tego dnia z dala od rynków czekając na ostateczny fixing. Wczorajsza sesja otworzyła się ze sporą luką, na tyle istotną, że po raz kolejny zmuszony zostałem przez rynek do powstrzymania się z decyzją. I tu nasza giełda zagrała po raz kolejny na nosie wszystkim tracąc więcej niż otoczenie i nawet nie podejmując próby domknięcia luki, gdyż ta okazała się być jedynie cząstką większej struktury falowej, której realizacja była kontynuowana wraz z rozwojem wydarzeń na parkiecie. Dzisiejsza sesja w moich oczekiwaniach winna być sesją wyznaczenia tymczasowego ekstremum fali 1. Dlatego na dnie otworzyłem w końcu pozycje długie (tym samym przyznając się do porażki w rozegraniu fali 1, cóż tak bywa). Końcówka sesji skłoniła mnie jednak do podjęcia ostrożnej decyzji ich zamknięcia (ze stratą prowizji). Nieprofesjonalne bowiem jest otwieranie pozycji w przededniu kluczowych zdarzeń, na które nie mamy wpływu ani możliwości kontroli z racji nieczynnych rynków, z nadzieją jedynie, że decydenci podejmą decyzje zgodne z naszymi życzeniami a rynki zinterpretują je po naszej myśli. Taka postawa to przyznanie się, że na rynku jest się hazardzistą.
Moje decyzje nie zmieniają jednak faktu, iż uważam poziom 2.419 pkt za inicjujący falę 2., która powinna się wypełnić w ciągu 5 sesji osiągając ekstremum w zaprezentowanej na wykresie strefie przeciążenia. Jednak układ fal (świec) wskazuje na realne niebezpieczeństwo scenariusza sforsowania wsparcia luką otwarcia i wyrysowania nie trzynastu a siedemnastu (a może nawet dwudziestu jeden) podobnych fal o płytkich korektach. Stąd moje asekuracyjne zachowanie.
I tak to rynek nabił mnie w butelkę. Pora na rewanż!
Co się właściwie wydarzyło?
Najpierw, zgodnie z oczekiwaniami, indeks osiągnął poziom idealny 2.520 pkt (odchylenie tak małe, że nieistotne) wyznaczając lokalne ekstremum a tym samym wierzchołek fali B. Stało się to w dniu wygasania marcowych serii opcji i kontraktów więc trzymałem się tego dnia z dala od rynków czekając na ostateczny fixing. Wczorajsza sesja otworzyła się ze sporą luką, na tyle istotną, że po raz kolejny zmuszony zostałem przez rynek do powstrzymania się z decyzją. I tu nasza giełda zagrała po raz kolejny na nosie wszystkim tracąc więcej niż otoczenie i nawet nie podejmując próby domknięcia luki, gdyż ta okazała się być jedynie cząstką większej struktury falowej, której realizacja była kontynuowana wraz z rozwojem wydarzeń na parkiecie. Dzisiejsza sesja w moich oczekiwaniach winna być sesją wyznaczenia tymczasowego ekstremum fali 1. Dlatego na dnie otworzyłem w końcu pozycje długie (tym samym przyznając się do porażki w rozegraniu fali 1, cóż tak bywa). Końcówka sesji skłoniła mnie jednak do podjęcia ostrożnej decyzji ich zamknięcia (ze stratą prowizji). Nieprofesjonalne bowiem jest otwieranie pozycji w przededniu kluczowych zdarzeń, na które nie mamy wpływu ani możliwości kontroli z racji nieczynnych rynków, z nadzieją jedynie, że decydenci podejmą decyzje zgodne z naszymi życzeniami a rynki zinterpretują je po naszej myśli. Taka postawa to przyznanie się, że na rynku jest się hazardzistą.
Moje decyzje nie zmieniają jednak faktu, iż uważam poziom 2.419 pkt za inicjujący falę 2., która powinna się wypełnić w ciągu 5 sesji osiągając ekstremum w zaprezentowanej na wykresie strefie przeciążenia. Jednak układ fal (świec) wskazuje na realne niebezpieczeństwo scenariusza sforsowania wsparcia luką otwarcia i wyrysowania nie trzynastu a siedemnastu (a może nawet dwudziestu jeden) podobnych fal o płytkich korektach. Stąd moje asekuracyjne zachowanie.
I tak to rynek nabił mnie w butelkę. Pora na rewanż!
czwartek, 14 marca 2013
Ostatni podryg bessy
Aktualna mapa nastrojów na W20 wraz z legendą.
Wyidealizowany ruch zakończyłby się wraz z ostatnim dniem kwietnia, zaliczając kolejne przystanki mniej więcej na poziomach:
(B)2.520 - 2.438(i) - 2.493(ii) - 2.294(iii) - 2.342(iv) - 2.265(C)
Wyidealizowany ruch zakończyłby się wraz z ostatnim dniem kwietnia, zaliczając kolejne przystanki mniej więcej na poziomach:
(B)2.520 - 2.438(i) - 2.493(ii) - 2.294(iii) - 2.342(iv) - 2.265(C)
wtorek, 12 marca 2013
Hossa instant
Nie dalej jak w miniony weekend mój punkt widzenia rozwoju wydarzeń na giełdach uległ czemuś co chyba można by określić jako niewielkie coup d'etat. W związku z tym, by nie poprzestawać jedynie na abstrakcyjnej zmianie nastroju, a poprzeć go czymś bardziej "materialnym", przedstawiam analizę fal na indeksie 500 największych amerykańskich spółek. Oczywiście radosną - koniec z pesymizmem na "Mirażach Fortuny"!
A żeby było jeszcze weselej dodam, iż uważam, że indeks S&P500 jest wciąż bardzo daleko od osiągnięcia szczytu. A powinno to być zwieńczenie góry sporo wyższej niż nasze Rysy ;-).
Wykres przedstawia 2 identyczne scenariusze wydarzeń z tą tylko różnicą, że scenariusz (.) jest nieco bardziej optymistyczny, gdyż zakłada dodatkowy stopień złożenia w realizowanej obecnie fali. Natomiast nie objąłem analizą 3 scenariusza, który identyfikuje wszystkie fale jako zygzaki abc ujęte w pary wxy tworzące formację dużego potrójnego zygzaka WXYXXZ. W tym scenariuszu finalizowany byłby zygzak Y po którym nastąpiłaby korekta XX i kontynuacja wzrostów w podwójnym zygzaku Z. Jak więc widać nawet pesymistyczny scenariusz jest optymistyczny. Uważam jednak, że przedstawia mało prawdopodobną i zbyt naciąganą w obliczu siły trendów wersję interpretacji fal. Ostatecznie o tym z jakim ruchem mamy do czynienia zadecyduje głębokość korekty: (iv) ma maksymalny zasięg 1.474,51 pkt, .i - 1.398,11 pkt zaś XX - wszystko co poniżej a prawdopodobnie 1.385,43 pkt.
Zastanawiałem się też dziś nad przedziałami czasowymi hossy i doszedłem tu do paru wniosków. Na początek przypominam, że mamy za sobą, od 2009 r., 2 duże kompletne fale. Nie są to jednak 1. i 2. fala impulsu (bo zbyt wesoło jednak być nie może). Zgodnie z "Wielkim Planem", który zaktualizuję niebawem, są to fale wewnętrznej "trójki" (korekty płaskiej rozszerzonej), która, jak to zwykle bywa przy takim rozwoju wydarzeń, przyjęła postać zygzaka. A więc fale, które już za nami to duże A i B. Poza tym zakończyliśmy podfalę 1. fali C i jesteśmy w środku fali 2.
Fala A trwała 22 miesiące. Gdyby fala C, która zakładam będzie nie dłuższa w zasięgu od fali A, miała trwać krócej, prawdopodobnie przyjęłaby długość 0,618 fali A. To daje 13 miesięcy. A ponieważ hossa trwa już 9 miesięcy, zostały by więc jeszcze ledwie 4. Za mało. Gdyby jednak fala C była jej równa w zasięgu czasowym (być może i cenowym) dałoby to rynkom 13 miesięcy od dzisiaj (i szczyt na poziomie ok. 4.700 pkt) co byłoby zgodne z teorią o szczycie w marcu / kwietniu 2014 r.
Teraz: przyjmując minimalny czas trwania fali 2. na połowę fali 1. (3,5 miesiąca), fali 3. na 1/3 fali 1. (2 i 1/3 miesiąca) fali 4. równej fali 2. (3,5 miesiąca) oraz fali 5. równej fali 2. (2 i 1/3 miesiąca) otrzymujemy 9 miesiący (fala 2. zrealizowana w stopniu 2,5 miesiąca). Jest to jednak czas minimalny i praktycznie uniemożliwiający indeksom osiągnięcie oczekiwanych poziomów.
Wyliczmy więc czas optymalny dla rozwoju fali C: fala 2. równa 0,618 fali 1. (4 i 1/3 miesiąca) fala 3. równa fali 1. (7 miesięcy) fala 4. równa 1,618 fali 2., bo fala 2. zaczyna wyglądać na prosty zygzak ABC, więc trójka złożona a więc i dłuższa (7 miesięcy), fala 5. 0,618 fali 4, bo ta złożona, więc fala 4. od niej szybsza (4 i 1/3 miesiąca). W sumie 19 miesięcy, co pasuje do teorii o szczycie hossy w październiku 2014 r. Jest to jednak znacząco więcej niż długość fali A. A dokładniej stanowiłoby to około 1,236 fali A. Nieco mniej zgrabna z proporcji Fibonacciego, ale prawdziwa. Pasuje.
Gdyby jednak przedłużyć hossę o dodatkowe 2 - 3 miesiące świątecznego rajdu indeksów i wyznaczyć szczyt na grudzień 2014 r. / styczeń 2015 r. otrzymujemy piękną proporcję Fibonacciego 1,382.
Miesiącami, które z pewnych (prawdopodobnie cykliczno - koniunkturalnych) powodów najczęściej okazywały się być ex post "turning points", odwracającymi nastroje rynkowe z hossy na bessę są marzec/kwiecień, lipiec/sierpień oraz październik. Ostatni scenariusz więc odrzucam jako nie przystający do wspomnianej obserwacji. Pierwszy również choć z innych powodów. Wydaje mi się, że marzec rzeczywiście będzie pewnym ekstremum, ale tymczasowym dla fali 4. Szczyt wypadłby później - w lipcu / sierpniu 2014 r. Indeksy nadal nie miałyby raczej dostatecznej ilości czasu na realizację zakładanych poziomów w 12 - 13 miesięcy. Chyba że nastąpiłaby istna eksplozja euforii vide maj 2005 r. - maj 2006 r. trwająca... 13 miesięcy (nomen omen).
Choć dzisiaj poziom 4.700 pkt wydaje się być herezją, to w obliczu 54 % spółek o współczynniku ceny giełdowej do wartości księgowej poniżej jedności oraz średniej dla całej giełdy równej 1,42, wzrost o 88 % niemożliwością jawić się przestaje. A przypominam, że u szczytu hossy z 2007 r. wskaźnik ten sięgnął 3 (a może nawet 4 - nie wiem, którym źródłom wierzyć, a nie mam dostępu do danych archiwalnych). Zresztą jest to maksymalna oczekiwana przeze mnie wartość. Złoty środek to na dzień dzisiejszy 3.700 pkt w II poł. przyszłego roku. I tego się trzymam.
P.S. Następnego dnia przebadałem falę A skrupulatnie pod lupą i wygląda na to, że... tylko pierwsze 11 (bądź nawet 9 - nie jestem pewny, wszystko to bardzo zagmatwane) miesięcy - od zimowego dna do szczytu kolejnej zimy - rysował się impuls... reszta to szum i zakłócenia (28 miesięczna [!] fala B stanowiąca ok. 2,618 fali A). Tak więc w uproszczeniu: za podstawę dla wyznaczenia długości rozwoju fali C przyjmuję 2,618 fali A, albo 0,618 sumy fal A i B, co w pierwszym przypadku daje 29 a w drugim 24 miesiące. Wyznaczałoby to szczyt hossy w październiku, bądź w czerwcu 2014 r. I znów wszystko zdaje się ogniskować na tym nieszczęsnym dla inwestorów w całej historii finansowych rynków miesiącu.
A żeby było jeszcze weselej dodam, iż uważam, że indeks S&P500 jest wciąż bardzo daleko od osiągnięcia szczytu. A powinno to być zwieńczenie góry sporo wyższej niż nasze Rysy ;-).
Wykres przedstawia 2 identyczne scenariusze wydarzeń z tą tylko różnicą, że scenariusz (.) jest nieco bardziej optymistyczny, gdyż zakłada dodatkowy stopień złożenia w realizowanej obecnie fali. Natomiast nie objąłem analizą 3 scenariusza, który identyfikuje wszystkie fale jako zygzaki abc ujęte w pary wxy tworzące formację dużego potrójnego zygzaka WXYXXZ. W tym scenariuszu finalizowany byłby zygzak Y po którym nastąpiłaby korekta XX i kontynuacja wzrostów w podwójnym zygzaku Z. Jak więc widać nawet pesymistyczny scenariusz jest optymistyczny. Uważam jednak, że przedstawia mało prawdopodobną i zbyt naciąganą w obliczu siły trendów wersję interpretacji fal. Ostatecznie o tym z jakim ruchem mamy do czynienia zadecyduje głębokość korekty: (iv) ma maksymalny zasięg 1.474,51 pkt, .i - 1.398,11 pkt zaś XX - wszystko co poniżej a prawdopodobnie 1.385,43 pkt.
.:Przedziały czasowe Fibonacciego:.
Zastanawiałem się też dziś nad przedziałami czasowymi hossy i doszedłem tu do paru wniosków. Na początek przypominam, że mamy za sobą, od 2009 r., 2 duże kompletne fale. Nie są to jednak 1. i 2. fala impulsu (bo zbyt wesoło jednak być nie może). Zgodnie z "Wielkim Planem", który zaktualizuję niebawem, są to fale wewnętrznej "trójki" (korekty płaskiej rozszerzonej), która, jak to zwykle bywa przy takim rozwoju wydarzeń, przyjęła postać zygzaka. A więc fale, które już za nami to duże A i B. Poza tym zakończyliśmy podfalę 1. fali C i jesteśmy w środku fali 2.
Fala A trwała 22 miesiące. Gdyby fala C, która zakładam będzie nie dłuższa w zasięgu od fali A, miała trwać krócej, prawdopodobnie przyjęłaby długość 0,618 fali A. To daje 13 miesięcy. A ponieważ hossa trwa już 9 miesięcy, zostały by więc jeszcze ledwie 4. Za mało. Gdyby jednak fala C była jej równa w zasięgu czasowym (być może i cenowym) dałoby to rynkom 13 miesięcy od dzisiaj (i szczyt na poziomie ok. 4.700 pkt) co byłoby zgodne z teorią o szczycie w marcu / kwietniu 2014 r.
Teraz: przyjmując minimalny czas trwania fali 2. na połowę fali 1. (3,5 miesiąca), fali 3. na 1/3 fali 1. (2 i 1/3 miesiąca) fali 4. równej fali 2. (3,5 miesiąca) oraz fali 5. równej fali 2. (2 i 1/3 miesiąca) otrzymujemy 9 miesiący (fala 2. zrealizowana w stopniu 2,5 miesiąca). Jest to jednak czas minimalny i praktycznie uniemożliwiający indeksom osiągnięcie oczekiwanych poziomów.
Wyliczmy więc czas optymalny dla rozwoju fali C: fala 2. równa 0,618 fali 1. (4 i 1/3 miesiąca) fala 3. równa fali 1. (7 miesięcy) fala 4. równa 1,618 fali 2., bo fala 2. zaczyna wyglądać na prosty zygzak ABC, więc trójka złożona a więc i dłuższa (7 miesięcy), fala 5. 0,618 fali 4, bo ta złożona, więc fala 4. od niej szybsza (4 i 1/3 miesiąca). W sumie 19 miesięcy, co pasuje do teorii o szczycie hossy w październiku 2014 r. Jest to jednak znacząco więcej niż długość fali A. A dokładniej stanowiłoby to około 1,236 fali A. Nieco mniej zgrabna z proporcji Fibonacciego, ale prawdziwa. Pasuje.
Gdyby jednak przedłużyć hossę o dodatkowe 2 - 3 miesiące świątecznego rajdu indeksów i wyznaczyć szczyt na grudzień 2014 r. / styczeń 2015 r. otrzymujemy piękną proporcję Fibonacciego 1,382.
Miesiącami, które z pewnych (prawdopodobnie cykliczno - koniunkturalnych) powodów najczęściej okazywały się być ex post "turning points", odwracającymi nastroje rynkowe z hossy na bessę są marzec/kwiecień, lipiec/sierpień oraz październik. Ostatni scenariusz więc odrzucam jako nie przystający do wspomnianej obserwacji. Pierwszy również choć z innych powodów. Wydaje mi się, że marzec rzeczywiście będzie pewnym ekstremum, ale tymczasowym dla fali 4. Szczyt wypadłby później - w lipcu / sierpniu 2014 r. Indeksy nadal nie miałyby raczej dostatecznej ilości czasu na realizację zakładanych poziomów w 12 - 13 miesięcy. Chyba że nastąpiłaby istna eksplozja euforii vide maj 2005 r. - maj 2006 r. trwająca... 13 miesięcy (nomen omen).
Choć dzisiaj poziom 4.700 pkt wydaje się być herezją, to w obliczu 54 % spółek o współczynniku ceny giełdowej do wartości księgowej poniżej jedności oraz średniej dla całej giełdy równej 1,42, wzrost o 88 % niemożliwością jawić się przestaje. A przypominam, że u szczytu hossy z 2007 r. wskaźnik ten sięgnął 3 (a może nawet 4 - nie wiem, którym źródłom wierzyć, a nie mam dostępu do danych archiwalnych). Zresztą jest to maksymalna oczekiwana przeze mnie wartość. Złoty środek to na dzień dzisiejszy 3.700 pkt w II poł. przyszłego roku. I tego się trzymam.
P.S. Następnego dnia przebadałem falę A skrupulatnie pod lupą i wygląda na to, że... tylko pierwsze 11 (bądź nawet 9 - nie jestem pewny, wszystko to bardzo zagmatwane) miesięcy - od zimowego dna do szczytu kolejnej zimy - rysował się impuls... reszta to szum i zakłócenia (28 miesięczna [!] fala B stanowiąca ok. 2,618 fali A). Tak więc w uproszczeniu: za podstawę dla wyznaczenia długości rozwoju fali C przyjmuję 2,618 fali A, albo 0,618 sumy fal A i B, co w pierwszym przypadku daje 29 a w drugim 24 miesiące. Wyznaczałoby to szczyt hossy w październiku, bądź w czerwcu 2014 r. I znów wszystko zdaje się ogniskować na tym nieszczęsnym dla inwestorów w całej historii finansowych rynków miesiącu.
niedziela, 10 marca 2013
Beczka miodu w beczce dziegciu
Dzisiaj przedstawiam scenariusz, który w dłuższym terminie winien wlać sporo otuchy w serca długoterminowych inwestorów. Przy okazji przemianowałem identyfikację fal impulsu od dna zeszłego roku. Ta nieproporcjonalna fala i oraz korekty ii oraz iv jakoś nie dawały mi spokoju. Poniższe oznaczenie wydaje mi się być ostatecznie poprawne.
Dla stonowania pesymizmu obecnego na "Mirażach Fortuny" pokusiłem się o alternatywne spojrzenie na indeks 20 największych polskich spółek. W prezentowanej analizie na rynku dominować będą w najbliższych miesiącach wzrosty (Pan Wojciech Białek na swoim blogu sugeruje 19 miesięcy wyznaczając szczyt w październiku 2014 r., ale też wskazuje na marzec 2014 r., który jest równolegle datą docelową dla szczytów na giełdach amerykańskich identyfikowaną przez Tony'ego Caldaro, głównie na zasadzie analogii z hossą z lat 2002 - 2007), ciągnąc spółki na nowe szczyty (na pewno powyżej 3.000 pkt na zbiorczym indeksie W20, prawdopodobnie również powyżej 4.000 pkt) w przedłużającej się a rozpoczętej w 2007 r. korekcie płaskiej (3 - 3 - 5), która na środkowej "trójce" realizowałaby scenariusz solidnego zygzaka o zasięgu absolutnie minimalnym 3.330 pkt znosząc całą falę bessy o 76,4 % a prawdopodobnie znacznie mocniej. Tym samym nieuchronny powrót do spadków w potężnym impulsie odłożony zostałby na lata 2014 - 2018(?).
Dla stonowania pesymizmu obecnego na "Mirażach Fortuny" pokusiłem się o alternatywne spojrzenie na indeks 20 największych polskich spółek. W prezentowanej analizie na rynku dominować będą w najbliższych miesiącach wzrosty (Pan Wojciech Białek na swoim blogu sugeruje 19 miesięcy wyznaczając szczyt w październiku 2014 r., ale też wskazuje na marzec 2014 r., który jest równolegle datą docelową dla szczytów na giełdach amerykańskich identyfikowaną przez Tony'ego Caldaro, głównie na zasadzie analogii z hossą z lat 2002 - 2007), ciągnąc spółki na nowe szczyty (na pewno powyżej 3.000 pkt na zbiorczym indeksie W20, prawdopodobnie również powyżej 4.000 pkt) w przedłużającej się a rozpoczętej w 2007 r. korekcie płaskiej (3 - 3 - 5), która na środkowej "trójce" realizowałaby scenariusz solidnego zygzaka o zasięgu absolutnie minimalnym 3.330 pkt znosząc całą falę bessy o 76,4 % a prawdopodobnie znacznie mocniej. Tym samym nieuchronny powrót do spadków w potężnym impulsie odłożony zostałby na lata 2014 - 2018(?).
sobota, 9 marca 2013
Atrapa optymizmu
Fala 2. jest falą powrotu na rynki krótkotrwałego optymizmu. Jest to jednak optymizm o kruchych fundamentach. Można ją
obrazowo scharakteryzować jako falę "uff... było blisko".
Charakterystyczne dla niej jest, że na jej szczycie troski związane z
narastającym pesymizmem fali 1. rozwiewają się jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki i są już niczym więcej jak tylko mglistym wspomnieniem niedawnych wątpliwości.
Prognozując szczyt fali 2. należy zadać sobie pytanie pomocnicze: czy w tym momencie rozwijająca się fala jest wyrazem powrotu do poprzedniego trendu, czy jedynie przystankiem na drodze odwróconych już emocji rynkowych. Jeśli to drugie będzie dominującym odczuciem, będzie to oznaczać, że fala 2. prawdopodobnie jeszcze nie osiągnęła swojego docelowego zasięgu. Musi ona najpierw przywrócić rynkom zwodniczą pewność siebie poprzedzającego trendu.
W kontekście emocji rynkowych falę B od fali 2. odróżnia to, że reprezentuje ona emocje chwilowego odpoczynku od dominującego trendu, po zakończeniu których następuje nieuchronna kontynuacja w, dodatkowym ruchu wyczerpania. Pesymizm towarzyszy więc całej fali B, która rozwija się pod prąd wbrew racjonalnym przesłankom. Jeśli falę 2. opisać jako zwodnicze "uff... było blisko" to fala B będzie wyrazem przekornego "a nie mówiłem...".
Różnica powyższa odzwierciedlana jest w falach Elliota poprzez stopień zniesienia fali poprzedzającej. Fala 2. regularnie znosi przynajmniej 61,8 % fali 1, a często znacznie więcej. Sytuacje w których zniesieniu podlega mniej niż 50 % należą do rzadkości. Dla fali B natomiast zniesienie w proporcji 61,8 % fali A lub więcej jest niebywałe. Natomiast zniesienie płytkie tj. w wielkości mniejszej niż 50 a często zaledwie 38,2 % jest charakterystycznym znamieniem fali B i równocześnie niemal pewną wskazówką na jej emanację.
Zaktualizowałem dzisiaj długoterminową identyfikację fal na W20. Nie wiem czy można uznać ją za ostateczną, ale wygląda obiecująco, a przede wszystkim uwzględnia wszystko czego w ostatnim czasie nauczyłem się na temat fE i uwzględnia różne alternatywy.
Jak widać wykres przestawia trzy scenariusze. Pierwszy - wiodący - zakłada, że wszystko co działo się na rynku od listopada 2007 r. miało charakter korygujący. Jest on zgodny z "Wielkim Planem" i zakłada istnienie wieloletniego rynku niedźwiedzia - potężnej korekty płaskiej 3 - 3 - 5. Drugi scenariusz jest mniej pesymistyczny. Identyfikuje on pierwsze trzy ruchy od dna z 2009 r, jako impuls, który jednak nie uległ jeszcze dostatecznej korekcie. W związku z tym zakłada on powtórkę z sierpnia 2011 r. i sprowadzenie indeksu do poziomu ok. 1.750 pkt gdzie swój początek wzięłaby fala 3. Ostatni scenariusz jest (wręcz szalenie, nie! raczej - szaleńczo) optymistyczny. Opisuje on ostatni ruch wzrostowy jako podfalę rozpoczętej już fali 3., która po krótkiej korekcie i w dłuższej perspektywie wyprowadziłaby rynek na nowe szczyty, czyli powyżej 4.000 pkt.
Prognozując szczyt fali 2. należy zadać sobie pytanie pomocnicze: czy w tym momencie rozwijająca się fala jest wyrazem powrotu do poprzedniego trendu, czy jedynie przystankiem na drodze odwróconych już emocji rynkowych. Jeśli to drugie będzie dominującym odczuciem, będzie to oznaczać, że fala 2. prawdopodobnie jeszcze nie osiągnęła swojego docelowego zasięgu. Musi ona najpierw przywrócić rynkom zwodniczą pewność siebie poprzedzającego trendu.
W kontekście emocji rynkowych falę B od fali 2. odróżnia to, że reprezentuje ona emocje chwilowego odpoczynku od dominującego trendu, po zakończeniu których następuje nieuchronna kontynuacja w, dodatkowym ruchu wyczerpania. Pesymizm towarzyszy więc całej fali B, która rozwija się pod prąd wbrew racjonalnym przesłankom. Jeśli falę 2. opisać jako zwodnicze "uff... było blisko" to fala B będzie wyrazem przekornego "a nie mówiłem...".
Różnica powyższa odzwierciedlana jest w falach Elliota poprzez stopień zniesienia fali poprzedzającej. Fala 2. regularnie znosi przynajmniej 61,8 % fali 1, a często znacznie więcej. Sytuacje w których zniesieniu podlega mniej niż 50 % należą do rzadkości. Dla fali B natomiast zniesienie w proporcji 61,8 % fali A lub więcej jest niebywałe. Natomiast zniesienie płytkie tj. w wielkości mniejszej niż 50 a często zaledwie 38,2 % jest charakterystycznym znamieniem fali B i równocześnie niemal pewną wskazówką na jej emanację.
.:WIG20 z lotu ptaka:.
Zaktualizowałem dzisiaj długoterminową identyfikację fal na W20. Nie wiem czy można uznać ją za ostateczną, ale wygląda obiecująco, a przede wszystkim uwzględnia wszystko czego w ostatnim czasie nauczyłem się na temat fE i uwzględnia różne alternatywy.
Jak widać wykres przestawia trzy scenariusze. Pierwszy - wiodący - zakłada, że wszystko co działo się na rynku od listopada 2007 r. miało charakter korygujący. Jest on zgodny z "Wielkim Planem" i zakłada istnienie wieloletniego rynku niedźwiedzia - potężnej korekty płaskiej 3 - 3 - 5. Drugi scenariusz jest mniej pesymistyczny. Identyfikuje on pierwsze trzy ruchy od dna z 2009 r, jako impuls, który jednak nie uległ jeszcze dostatecznej korekcie. W związku z tym zakłada on powtórkę z sierpnia 2011 r. i sprowadzenie indeksu do poziomu ok. 1.750 pkt gdzie swój początek wzięłaby fala 3. Ostatni scenariusz jest (wręcz szalenie, nie! raczej - szaleńczo) optymistyczny. Opisuje on ostatni ruch wzrostowy jako podfalę rozpoczętej już fali 3., która po krótkiej korekcie i w dłuższej perspektywie wyprowadziłaby rynek na nowe szczyty, czyli powyżej 4.000 pkt.
czwartek, 7 marca 2013
Zyg-trójkąt-zak - cz.2 - ostatnia?
Dokończenie przedstawionego ruchu, realizującego się pod prąd dominującym nastrojom, powinno dokonać się w ciągu 2 sesji.
wtorek, 5 marca 2013
Zyg-trójkąt-zak
I fala spadkowa wygląda na kompletną. Rynek jest obecnie w środku ruchu korekcyjnego rysując falę C, która powinna mieć długość 138,2, 161,8 bądź 200 % fali A, co wyznaczałoby szczyt korekty w przedziale 2.515 - 2.550 pkt. Nakładając na to nieodległy już poziom docelowy dla S&P500 w wysokości 1.553 pkt i uznając poziomy na DJIA za wypełnione oraz zauważając wyraźny opór EURO przed wzrostami, uważam poziom ok. 2.520 pkt za prawdopodobny koniec fali II przynoszącej rynkom płytką jak na falę 2. korektę, a w dalszej perspektywie sygnał silnej, bardzo długiej fali III.
sobota, 2 marca 2013
Euro-lider
Jako że wczoraj wysunąłem tezę o przewodniczej roli euro w perspektywie najbliższych dni, dziś, by nie pozostać pustosłownym, publikuję identyfikację rozwoju struktur falowych europejskiej waluty zapożyczoną od Sida Norrisa, najlepszego moim zdaniem, obok Tony'ego Caldaro, praktyka fE. Prognoza pochodzi ode mnie.
Jeśli chodzi o ramy czasowe rozwoju korekty, spodziewam się od 0,618 (jak na wykresie) jej czasu trwania względem fal poprzedzających do równości tego okresu, co przełożyłoby się na połowę bądź ostatni tydzień marca jako datę powrotu do spadków.
W scenariuszu "zapasowym" zakładam, że wykonamy jeszcze jeden bądź dwa kolejne ruchy w dół nim na rynek zawita większa korekta. Wyglądałoby to mniej więcej tak:
(I) 1.304 - 1.318 - 1.293 -.-.- 1.34
lub tak:
(II) 1.304 - 1.293 - 1.318 - 1.28 -.-.- 1.336
Kluczowe będzie wczesno-poniedziałkowe zachowanie rynków względem wartości euro. Właściwie jakiekolwiek dowartościowanie waluty od punktu wyjścia (wzrost do 1.3058 a następnie 1.31009 i wyżej) będzie równoznaczne z realizacją scenariusza z rysunku (bądź pierwszej alternatywy) i vice versa (spadek do 1.29902 a następnie 1.29665 i niżej).
Jeśli chodzi o ramy czasowe rozwoju korekty, spodziewam się od 0,618 (jak na wykresie) jej czasu trwania względem fal poprzedzających do równości tego okresu, co przełożyłoby się na połowę bądź ostatni tydzień marca jako datę powrotu do spadków.
W scenariuszu "zapasowym" zakładam, że wykonamy jeszcze jeden bądź dwa kolejne ruchy w dół nim na rynek zawita większa korekta. Wyglądałoby to mniej więcej tak:
(I) 1.304 - 1.318 - 1.293 -.-.- 1.34
lub tak:
(II) 1.304 - 1.293 - 1.318 - 1.28 -.-.- 1.336
Kluczowe będzie wczesno-poniedziałkowe zachowanie rynków względem wartości euro. Właściwie jakiekolwiek dowartościowanie waluty od punktu wyjścia (wzrost do 1.3058 a następnie 1.31009 i wyżej) będzie równoznaczne z realizacją scenariusza z rysunku (bądź pierwszej alternatywy) i vice versa (spadek do 1.29902 a następnie 1.29665 i niżej).
piątek, 1 marca 2013
Pierwsza jaskółka
Dane, jakie napłynęły dziś ze świata można określić jednym z moich "ulubionych" słów jako ambiwalentne. Początek wyglądał pesymistycznie i spekulanci z forexa poczuli wiatr w żaglach. Zaczęło się gnojenie Euro "odsłona szósta" (co wygląda na trzeci zygzak, bądź kontynuację fali B korekty płaskiej rozszerzonej w fali 4.) oraz indeksów giełdowych, ale wkrótce te ostatnie przestały reagować na kontynuację spadków waluty europejskiej, czego zresztą symptomy stawały się coraz wyraźniejsze już od pewnego czasu. Wygląda więc na to, że potencjał płynący z pozycji krótkich w końcu się skończył, a ponieważ nie stało się to wcześniej iskrą dla wyczekiwanego przeze mnie początku 5. fali wydłużonej, uważam ten scenariusz za zanegowany w obliczu jego wybujałego potencjału. GPW jest ewidentnie wymęczona spadkami i perspektywa powrotu do panicznych nastrojów z poprzedniego tygodnia, które przyniosły, zanegowane tylko chwilę później spadki, wydaje się oddalać. Nie wspominając o fali, która wyzwoliłaby moce zdolne wywołać niewielki krach!
Impulsem wyznaczającym ścieżki okazał się być zgodnie z oczekiwaniami wskaźnik ISM przemysłu, który zawędrował najwyżej od kwietnia ur. Impuls ten okazał się być na tyle mocarny, że samodzielnie, wbrew wszelkim przeciwnościom (KGHM, bezrobocie w strefie euro), "wyciągnął" indeks na zieloną stronę rynku!
Sytuacja techniczna na WIG 20 jest poplątana niczym węzeł gordyjski i oczekuję środków na miarę miecza Aleksandra Macedońskiego aby ją rozwikłać. Na razie mogę jedynie ostrożnie stwierdzić, że Polska powinna w najbliższym czasie naśladować otoczenie, a to oprze się na oczekiwanym odbiciu euro, w związku z czym oczekuję odwilży, w czasie której temperatura powinna znacząco wzrosnąć osiągając jeden z wymienionych wczoraj poziomów, przed ponownym zmrożeniem nastrojów i powrotem do spadków. Przy czym odreagowanie w Polce powinno być wprost proporcjonalne do względnie silnej na tle otoczenia skali ostatniej przeceny.
Oczekiwane poziomy docelowe w otoczeniu:
- euro: 1.328 / 1.345 pkt (wzrost o 2,2 do 3,5 %)
- S&P 500: 1.553 / 1.576 pkt (wzrost o 2,8 do 4,3 %)
- DJIA: 14.200 / 14.500 pkt (wzrost o 1,1 do 3,4 %)
Odrzucając stylem sędziowskim dwie skrajne wartości mamy prognozę wzrostu od 2,2 do 3,5 %. Przekładając to na przypuszczalnie silniejsze niż w otoczeniu odreagowania na GPW prognozuję wzrost o skrają wartość 3,5 % co przełożyłoby się na około 90 pkt. Najbliższy takiej wartości opór równy jest 2.545 pkt i taki jest mój poziom docelowy.
Jeśli jednak przejawiam w powyższych założeniach nadmiar optymizmu i skala odreagowana okaże się niewielka, np. rzędu 38,2 %, wtedy na stół wróci tyle już razy wspominany przeze mnie (i nadal faworyzowany) scenariusz wydłużonej fali 5. Na marginesie: 38,2 %-owe zniesienie całego ruchu pokrywa się z 50 %-owym zniesieniem fali 3 a sam wzrost o 70 pkt dałby przyzwoite 2,8 %, które stanowi średnią z powyżej kalkulowanych prognoz.
Impulsem wyznaczającym ścieżki okazał się być zgodnie z oczekiwaniami wskaźnik ISM przemysłu, który zawędrował najwyżej od kwietnia ur. Impuls ten okazał się być na tyle mocarny, że samodzielnie, wbrew wszelkim przeciwnościom (KGHM, bezrobocie w strefie euro), "wyciągnął" indeks na zieloną stronę rynku!
Sytuacja techniczna na WIG 20 jest poplątana niczym węzeł gordyjski i oczekuję środków na miarę miecza Aleksandra Macedońskiego aby ją rozwikłać. Na razie mogę jedynie ostrożnie stwierdzić, że Polska powinna w najbliższym czasie naśladować otoczenie, a to oprze się na oczekiwanym odbiciu euro, w związku z czym oczekuję odwilży, w czasie której temperatura powinna znacząco wzrosnąć osiągając jeden z wymienionych wczoraj poziomów, przed ponownym zmrożeniem nastrojów i powrotem do spadków. Przy czym odreagowanie w Polce powinno być wprost proporcjonalne do względnie silnej na tle otoczenia skali ostatniej przeceny.
Oczekiwane poziomy docelowe w otoczeniu:
- euro: 1.328 / 1.345 pkt (wzrost o 2,2 do 3,5 %)
- S&P 500: 1.553 / 1.576 pkt (wzrost o 2,8 do 4,3 %)
- DJIA: 14.200 / 14.500 pkt (wzrost o 1,1 do 3,4 %)
Odrzucając stylem sędziowskim dwie skrajne wartości mamy prognozę wzrostu od 2,2 do 3,5 %. Przekładając to na przypuszczalnie silniejsze niż w otoczeniu odreagowania na GPW prognozuję wzrost o skrają wartość 3,5 % co przełożyłoby się na około 90 pkt. Najbliższy takiej wartości opór równy jest 2.545 pkt i taki jest mój poziom docelowy.
Jeśli jednak przejawiam w powyższych założeniach nadmiar optymizmu i skala odreagowana okaże się niewielka, np. rzędu 38,2 %, wtedy na stół wróci tyle już razy wspominany przeze mnie (i nadal faworyzowany) scenariusz wydłużonej fali 5. Na marginesie: 38,2 %-owe zniesienie całego ruchu pokrywa się z 50 %-owym zniesieniem fali 3 a sam wzrost o 70 pkt dałby przyzwoite 2,8 %, które stanowi średnią z powyżej kalkulowanych prognoz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)