czwartek, 26 listopada 2015

"Znajdź różnice"

Nie lubię analogii. Moje zainteresowanie w temacie wyszukiwania podobieństw (i niepodobieństw) skończyło się w wieku 12 lat. Wtedy to gazeciarskie zagadki polegające na porównywaniu irytująco jednakowych na pierwszy rzut oka obrazków zostały wyparte z mojego życia na dobre przez eleganckie łamigłówki Marka Penszko z ostatnich stron "Wiedzy i Życia" :).

Ponieważ jednak jakiś czas temu sam poruszyłem temat pewnej potencjalnej giełdowej analogii, więc dziś, by nie być gołosłownym, przedstawiam tamtą ideę w detalach. Robię to również z powodu przepowiedni, którą umieściłem we wspomnianym wpisie i która wypełniłaby się, gdyby nasz rynek poszedł poniższą, przetartą ścieżką.


Do zaprezentowanej wizji skłania mnie przede wszystkim sytuacja na indeksie WIG Banki, który dotarł do krytycznego wsparcia szybciej niż to zakładałem, WIG Energia, który doznał już resetu oraz ogólna degrengolada panująca na polskim parkiecie. Ostatnio zachowanie rodzimych indeksów coraz bardziej przypomina bunt pryszczatego nastolatka, który w swym postępowaniu odrzuca wszelkie racjonalne argumenty i kieruje się tylko głosem wewnętrznej przekory wobec reszty świata. A jeszcze trochę i może doczekamy się nawet jakiejś głupiej próby samobójczej.

Pryszcze na szczęście mają to do siebie, że kiedyś znikają, bunt powszednieje, próby samobójcze się nie udają a nastolatek niepostrzeżenie dojrzewa.

Być może już pora. 

niedziela, 15 listopada 2015

Franklin vs. Jagiełło - 4 : 1

Kiedy 2 lata temu osoby z mojego otoczenia, pytały mnie o rekomendacje inwestycyjne powtarzałem uparcie trzy litery: U, S, D. Oczywiście nie wszyscy poszli wtedy za moimi wskazówkami, choć trzy wspomniane literki otrzymały ode mnie wsparcie w postaci zaplecza całkiem racjonalnych argumentów. Było to przy stanie dolara ok. 3,15. A że z czasem jego wartość jeszcze się obniżyła, to ci, którzy mnie posłuchali i kupowali po tej cenie zaczęli się trochę niepokoić. Inni, do których nie trafiłem z argumentami, triumfowali... i czekali dalej. Bo skoro kurs spadł poniżej 3,00 to był dowód, że się myliłem i będą wkrótce kupować za 2 z groszami.

Do dzisiaj inwestycja zwróciła się w 25% dając zupełnie przyzwoitą roczną stopę zwrotu.

Tym, którzy czekali na 2 z przodu pociąg - a było to istne Pendolino - odjechał pozostawiając ze złotówkami na lokatach. Trudno bowiem jest wskoczyć do rozpędzonej maszyny. Tak działa psychologia. Kosztowna mieszanka zwodniczej ułudy powrotu niższych cen z paraliżującą obawą możliwości natychmiastowych, wyjściowych strat okazuje się przeszkodą nie do przeskoczenia dla zwykłego śmiertelnika nieobeznanego z rynkowymi sztuczkami.

Kiedyś jednak przyjdzie czas na wycofanie się z inwestycji. Dlatego, ponieważ czuję się odpowiedzialny za własne rekomendacje, zrobiłem analizę kursu dla własnych potrzeb, a na użytek moich beneficjentów :). Postanowiłem ją jednak ubrać w krótkie słowa i opublikować.

W szerszej, nieujętej na poniższym obrazku perspektywie, formacja wzrostowego zygzaka ABC może być częścią zainicjowanej dokładnie półtorej dekady temu rozległej formacji korekcyjnej. A dokładniej fali płaskiej. Czy tak jest nie dam za to sobie głowy uciąć, gdyż spadek 2000 - 2008 był wystarczająco głęboki i czasochłonny by spełnić wszelkie kryteria dobrej korekty. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie by podzielić całość tej ewentualnej przepastnej korekty na odrębne, kompletne etapy i poddać jeden z nich odrębnej analizie.


Jednak gdyby przyjąć, że eksplozywna słabość złotego widoczna po lewej stronie wykresu nie była A lecz I, wtedy żart z początku bieżącego roku, rysujący humorystyczną wizję dolara za 12 zł przybrałby niepokojące symptomy realizmu. Osobiście jednak nie daję wiary takiej wizji. A oto dlaczego.

Pierwsza zasada teorii fal brzmi: "rynek trwa w permanentnym wzroście; zawsze istnieje perspektywa, w której spadek jest jedynie korektą wzrostów". Dotyczy to jednak tylko instrumentów, dla których z jednej strony występuje ograniczona podaż a z drugiej nieograniczony popyt. To mogą być akcje (pod warunkiem, że kolejnych dodruków nie traktuje się jako źródła darmowego kredytu), bogactwa naturalne (których przyrost jest ciągły, powolny, przewidywalny i ostatecznie ograniczony), ale też np. monety, znaczki, karty ze sportowcami, dzieła sztuki, luksusowe samochody, mieszkania, ziemia, płyty winylowe czy meteoryty. Ceny takich dóbr będą szły w górę póki ludzkość się rozwija, postęp technologiczny trwa, liczba ludności wzrasta a wraz z tym dobrobyt i kapitał poszukujący inwestycyjnych okazji. I dlatego ich ruchy cenowe podlegają zasadzie: impuls - korekta + impuls - korekta + impuls ... aż do nieskończoności.

Z drugiej strony istnieją instrumenty krzyżowe, po których jednej i drugiej stronie ścierają się dwie przeciwne sobie siły, z których każda stara się zyskać przewagę nad tą drugą wspierana co pewien czas dopingiem aplikowanym z zewnątrz przez szefów banków, polityków, itp. Do takich instrumentów należą m.in. pary walutowe. Ich zasada pierwsza nie dotyczy. Instrumenty te poruszają się na zasadzie serii ruchów korygujących (choć w tym wypadku celniejsze byłoby słowo "dostosowawczych"), w dwóch przeciwstawnych kierunkach: korekta - korekta + korekta - korekta + korekta ..., ponieważ tu w odróżnieniu od pierwszej grupy instrumentów suma gry musi być ostatecznie równa 0.

Praktyczne różnice widać na rysunku.


To trochę jak w kasynie. Gracz, skuszony jaskrawymi neonami Stripu i obietnicą łatwych pieniędzy urealnianej rozlegającymi się regularnie syrenami ogłaszającymi światu kolejnego milionera wyskakującego z automatu wraz z trzema siódemkami, może udać się na floor by usiąść przy jednym ze stołów do black jacka, ruletki, kości, pai gow poker czy bakarata. Grając przeciwko housowi jego potencjalny zysk będzie praktycznie nieograniczony. Może jednak skręcić na ubocze do poker roomu, by w ciszy i skupieniu spróbować swoich sił przy texas hold'em czy innej odmianie karcianej gry. Tu jednak jego potencjalne zyski ograniczone będą  ściśle do tego ile zaoferują inni siadający do stołu gracze.

Rozgrywanie par walutowych to taki właśnie poker. Dlatego też uważam że korekcyjna teoria ruchu fal w pojedynku pomiędzy np. Benjaminem Franklinem a Władysławem Jagiełłą poprawnie tłumaczy zachowania cen i powinna dobrze służyć jako pokazujący przyszłe wydarzenia Palantir*.

A co on aktualnie pokazuje? Prawdopodobnie rozwijającą się korektę płaską lub trójkąt w fali 4. z C i jej finalny szczyt nieco poniżej lub w okolicach maksimum sprzed 15 lat i gdzieś pod koniec przyszłego roku. I właśnie po tej cenie i w tym czasie rekomendować zamierzam zamknięcie inwestycji i konwersję z prezydenckich głów na głowy królów.

----------
*Palantiry - kamienie, które miały cudowną moc, tak że kto w nie spojrzał, mógł zobaczyć rzeczy odległe zarówno w przestrzeni, jak i w czasie - J.R.R. Tolkien, "Władca Pierścieni".