środa, 23 marca 2016

Rysa na szkle

Igrająca z graczami korekta, która właśnie przepuszcza zmasowany szturm na nasz rynek, wychodzi swą osobowością poza schemat oczekiwanych przeze mnie przyspieszających fal motywu i coraz płytszych ruchów kontrujących 1. falę hossy. W związku z naruszeniem spójności śledzonego przeze mnie obrazu rynku przedstawiam teoretyczny scenariusz, w którym na chwilę powrócę do hipotezy "trzeciego zygzaka" w fali II. Nie oznacza to, że ta niewielka niezgodność zmienia moje podejście do rynku. Raczej przypomina jak niesfornie powiązana sprzecznymi interesami grupa potrafi czasem się zachować. Idea ta ma też sporo zwolenników.

Uważam, że nie ma powodów oczekiwać by rynek, który na początku roku oparł się precyzyjnie o bardzo mocne wsparcie, miał wyznaczyć wkrótce nowe minimum. Do pokazanego na rysunku scenariusza podchodzę więc sceptycznie. Gdyby to jednak miało nastąpić, to trzeci zygzak raczej tylko wyrównałby ekstremum wyznaczone przez swojego poprzednika. Jeżeli nie, wtedy moja uwaga skierowałaby się w kierunku 88,6% zniesienia fali I.


Ewentualna fala XX mogłaby być płaska. Dotychczasowy ruch od dna liczy sobie 11 fal a więc przypomina jak na razie(!) potrójny zygzak, którego kolejne składowe są coraz krótsze i tym samym tworzyłby on część A konstrukcji XX. Jeszcze parę godzin temu liczyłem po cichu na przyspieszenie wzrostów i swoisty morphing tego złożonego zygzaka w wielokrotnie wydłużony impuls, jednak rynek, na razie na to wygląda, zdecydował inaczej. Choć może powinienem napisać, że wygląda na to "w tym momencie"; a jak wiadomo poddawanie się nastrojowi dnia i jego ekstrapolacja na przyszłość jest na giełdzie zazwyczaj złym pomysłem ;).

Oczywiście póki co to wszystko, to tylko alternatywna i moim zdaniem mało wiarygodna wizja zdarzeń. Piszę o tym bardziej pro forma. Osobiście nadal widzę w całym ruchu od połowy stycznia dość zagmatwaną konstrukcję impulsu, choć dziś już prostszego a więc i potencjalnie słabszego jak jeszcze wczoraj. Popołudniowa, błyskawiczna i nieco apokaliptyczna fala, która właśnie zmiata wszelki krótkoterminowy optymizm z rynku każe ewentualność przedstawionego scenariusza traktować z pewnym, acz bardzo ograniczonym zaufaniem.
 
Kluczowy opór:
  • 1.969,36 (zanegowanie opisanego scenariusza - oczekiwane przeze mnie najpóźniej do prima aprilis).
Kluczowe wsparcia:
  • 1.929 - już nadszarpnięte! ouch! (praktyczne, wstępne potwierdzenie przedstawionego scenariusza), 
  • 1.895,41 (teoretyczne potwierdzenie scenariusza).

sobota, 5 marca 2016

Czas rozliczeń

Tak wyglądała 11. - przedostatnia strona "RAPORTU NR 1" sporządzonego przeze mnie 14. lutego. Wyjaśniałem tu zasady dotyczące kontrowersyjnych kwestii zwrotu depozytu i warunków zamiany w koszt dla klienta, wskazywałem "rekomendowane"* zachowania oraz objaśniałem hierarchię fal.


Jak widać warunki depozytowe zostały ustalone tak, że klient otrzymałby zwrot już przy 35 punktach spadku, który wystarczyłby, aby zanegować opisane projekcje: wiodącą i alternatywną, natomiast kosztem stałby się dopiero przy wzroście o 109 punktów, jako że w dniu zamknięcia RAPORTU WIG20 wskazywał 1765,53 pkt.

RAPORT został sporządzony "w przededniu" oczekiwanego przez mnie znaczącego wybicia. Jak to opisywałem w poście:

"Najbliższe dni przyniosą zdecydowaną zmianę w postępowaniu inwestorów, a wraz z nią WIG20 ocknie się z dominującej w ostatnich tygodniach niepewności."

Układ fal był tak jednoznaczny, że wręcz "gwarantował" wzrost do poziomu minimum 1.875 pkt.!

Na 7. stronie RAPORTU piszę m.in.:

"Centralna część tego impulsu będzie SUPERFALĄ. Rozwinie się ona po sforsowaniu szczytu fali (i). Nastąpi to pod postacią długiej zielonej świecy i będzie znakomitym momentem do zajmowania długich pozycji na KONTRAKTACH, opcjach typu CALL a także krótkich na opcjach typu PUT."

Jednak nie do końca spełniło się to czego oczekiwałem. Materializacja prawdziwej wg mojej definicji superfali nie nastąpiła, co jest istotną przesłanką i nie pozostaje bez wpływu na przyszłość trendu. Ścieżka, którą obierze indeks w dłuższej perspektywie czasu będzie więc zmodyfikowana w stosunku do projektowanej przez mnie w pierwszym RAPORCIE. Niemniej świeca z 17. lutego była całkiem pokaźna - najdłuższa od 1050 sesji (w pewnym więc sensie fala była "super" :)).

W poniedziałek 15. lutego w komentarzu do własnego posta podsunąłem moim czytelnikom jeszcze jedną, ostatnią podpowiedź: 


W środę indeks W20 zamknął się na poziomie 1.848 pkt.

Wszystko to licząc od momentu "sforsowania szczytu fali (i)", co uważałem za optymalny moment dla otwarcia pozycji, do osiągnięcia wyznaczonego "minimalnego poziomu docelowego", przełożyło się bezpośrednio na 70 punktów zysku na kontraktach. Pojedynczy kontrakt dawał więc 1.400 zł zysku. W rzeczywistości indeks osiągnął pułap maksymalny 1.883 pkt... 8 punktów powyżej wyznaczonej w rezerwowym scenariuszu granicy.

Osobiście uważałem jednak, że marnotrawstwem byłoby rozmienianie unikalnych, bardzo optymistycznych warunków rynkowych na drobne, dlatego skupiłem się w tym czasie na grze opcjami CALL serii B i C. W ciągu paru sesji pozycje długie dały zysk bezwzględny >300%. Jak widać pisząc uprzednio o trzycyfrowych zyskach z opcji nie uciekałem się wcale do rozbudzających wyobraźnię trików, ale właśnie wspomniałem o tym dostrzegając już wtedy nieuchronny tok rozwoju zdarzeń. Niestety nawet mi (to już koniec samouwielbienia ;)) nie udało się wykorzystać potencjału w pełni, gdyż opcje B z racji przedwczesnego zakupu, bliskiego dnia rozliczenia i ekstremalnego ryzyka jakie niosły redukowałem po kosztach a opcje C upłynniłem przegapiając optymalny timing. Niemniej stopa zwrotu osiągnęła bez problemu poziomu ~200%.

...

Jeśli ktoś jest zainteresowany dalszym ciągiem tej historii, której wszyscy jesteśmy uczestnikami a znudziła mu się rola drugoplanowego bohatera ;), można mnie znaleźć pod adresem: mackaronius@gmail.com

* * * * *

* Btw. Moim czytelnikom przypominam, że jestem praktykiem fal Elliotta. W związku z tym:

Prezentowane "rekomendacje" nie opierają się na żadnej profesjonalnej dającej się opisać wzorami matematycznymi metodzie wyceny; nie spełniają też wymienionych w ustawie wymogów i jako takie nie są rekomendacjami w sensie prawnym. Są one jedynie wyrażonymi przez autora opiniami, opierającymi się tylko i wyłącznie na subiektywnej wiedzy i doświadczeniu autora. 

Określenia "rekomendacja" nie należy rozumieć jako tożsamego ze zdefiniowanym w adekwatnym akcie prawnym znaczeniu a jedynie jako sformułowanie języka polskiego równoznaczne znaczeniowo i zamienne z pojęciami takimi jak: "opinia", "ocena", "nastawienie", czy "wskazówka"

Autor nie ma żadnego interesu w przekonywaniu czytelników do zajmowania takiej czy innej pozycji na jakimkolwiek instrumencie finansowym.

piątek, 4 marca 2016

EM = divErging Markets

Goldman Sachs opublikował niedawno analizę aktualnej sytuacji rynkowej połączoną z prognozami na rok 2016. Opracowany przez departament ISG rozbudowany raport skupia się głównie na rynku amerykańskim, jednak porusza również temat inwestycji w obszarze innych rynków, w tym "emerging markets". I właśnie ten aspekt przykuł w szczególności moją uwagę i skłonił do napisania tego krótkiego tekstu.

Termin został ukuty w latach '80 przez Bank Światowy, przetrwał jakimś cudem do dziś i ma się wciąż świetnie. Wtedy jednak świat miał zupełnie inne oblicze. Azjatyckie tygrysy dopiero dobijały się do drzwi zindustrializowanego świata, państwa bloku sowieckiego rozwijały się prężnie, ale tylko w ramach socrealistycznej rzeczywistości uwolnionej od wzajemnej konkurencji, dla Chin zaś perspektywa supermocarstwa była odległą mrzonką, a państwo bardziej niż na rozwoju skupiało swoje siły na podtrzymaniu wewnętrznej spójności.

Trzydzieści lat później Chiny są blisko przejęcia od USA roli światowego imperium, państwa Europy środkowo - wschodniej zmieniły blok operacyjny i rosną w jego ramach w siłę gospodarczą i polityczną a komputery, telefony i cała elektronika z Korei Południowej (Samsung, LG) czy Tajwanu (ASUS, Acer, HTC) dawno prześcignęła pod względem innowacji, jakości i opłacalności tę produkowaną w kraju kwitnącej wiśni (Sony, Sharp, Toshiba, Panasonic, JVC, Sanyo, Hitachi). Tylko pojęcie "rynków wschodzących", tak bezrefleksyjnie nadużywane również w raporcie GS, nie za bardzo chce się poddać ewolucji.


Powyżej można zobaczyć zestawienie wybranych przeze mnie gospodarek, zaliczanych powszechnie do grona "rynków wschodzących". Jak widać zróżnicowanie w ramach tej klasyfikacji jest ogromne. Wystarczy pobieżna analiza tabeli by zauważyć jak bardzo brakuje konsekwencji w wyborze członków grupy, która w tym świetle wydaje się być bardzo sztucznym tworem. W związku z tym zupełnie chybiona musi być próba analizy np.: rynku polskich akcji, względnej siły rosyjskiego rubla, zdolności wytwórczych przemysłu egipskiego czy zależności dochodu narodowego Tajwanu od globalnych cen surowców poprzez upraszczającą sprawę do poziomu absurdu, grupową analizę ekonomiczną państw powiązanych w ramach indeksu MSCI. Będzie to jak próba szczegółowego zbadania konkretnego zjawiska fizycznego na drodze obserwacji przez soczewkę rozpraszającą.

Na szczęście istnieją inne, elastyczne i lepiej dopasowane do rzeczywistości struktury. Na przeciw problemom spróbował wyjść np. wspominany Goldman Sachs, który ukuł w 2001 r. pojęcie BRIC. Przy czym zupełnie bezpodstawna jest modyfikacja akronimu do postaci BRICS (+ South Africa) (patrz: tabela). Lepiej już wygląda BRICM (+ Mexico), który nie przyjął się tylko dlatego, że nie wygląda już tak zgrabnie (BRIC - fonetycznie brzmi jak "brick" - cegła, BRICS - cegły). Inne interesujące zestawienia to: EAGLES (+ EAGLES Nest), CIVETS czy Next11. Najciekawiej w tym towarzystwie wyglądają "ORŁY" + "ORLE Gniazdo" zbierające głównie dość mocno ze sobą związane państwa Azji (Polska, jako jedyny czysto europejski przedstawiciel zaliczana jest do "Gniazda" i tym samym pretenduje do "ORŁÓW"). Niemniej również to rozwiązanie nadmiernie upraszcza sytuację i każdy, kto na drodze analizy wyników grupy utożsami je z wynikami konkretnego reprezentanta popełni poważny błąd.

Być może pora więc oderwać się od przestarzałych, stygmatyzujących i niemiarodajnych definicji upraszczających na siłę światopogląd. Ile razy słyszeliśmy, że dla inwestorów globalnych Polska to "rynek wschodzący" i jej indywidualna pozycja na tle reszty grupy jest nieistotna. Tylko ile nasz kraj ma naprawdę wspólnego z Rosją, Chinami, Meksykiem, Filipinami, Tajwanem czy Egiptem... Zamykanie lwa, tygrysa, żbika i kota domowego w jednej klatce to bardzo niemądry pomysł.