wtorek, 20 grudnia 2016

IKS IKS zamiast HOSSY

Niezmieniony od czasu odejścia od koncepcji podwójnego zygzaka (maj b.r.) scenariusz wiodący dla WIG_20.


Potrójny zygzak (W)(X)(Y)(XX)(Z). (W), (Y), (Z) = zygzak; (X) = trójkąt, (XX) = płaska (scenariusz wiodący).

Powodzenia!

* * * * *

MirażeFortuny to niezależny blog inwestycyjny. Nie posiada żadnych kapitałowych powiązań. Nie jest sponsorowany. Nie rozpowszechnia publicznie analiz na zamówienie. Nie szuka inspiracji na blogach osób trzecich ani wsparcia informacyjnego z innych subiektywnych kanałów. Analizy nie zawierają elementów zapożyczonych ze źródeł zewnętrznych (chyba, że wyraźnie zaznaczono, że tak jest) i są wyłącznie autorską kreacją umysłu prowadzącego. Jest uodporniony na presję sugestii oraz siłę emocji płynącą z rynków. Nie poddaje się zachowaniom stadnym. Nie ulega magii chwili ani iluzji życzeniowego sposobu myślenia. Nie jest uwikłany w kredyty frankowe ;), nie czerpie korzyści finansowych z zajmowanych przez czytelników "rekomendowanych" pozycji i nie gra przeciwko nim. Służy jako narzędzie wspierania wiedzą inwestycji na rynku wybranych instrumentów finansowych i zwiększania ich efektywności.

wtorek, 6 grudnia 2016

Komiks


* * * * *

A abstrahując od środków wyrazu rodem z Marvel Comics w wykonaniu takiego graficznego beztalencia jak ja ;) i przechodząc do krótkoterminowej analizy fal Elliotta. Od dłuższego czasu indeks 20 polskich giełdowych molochów tonął w korekcyjnych objęciach rynkowej nieporadności. Zniechęcało mnie to do publikacji krótkodystansowych analiz. Przypadkowość i szum informacyjny szyfrowały dane lepiej niż niemieckie Enigmy.

Wreszcie wczoraj padł z dawna oczekiwany sygnał potwierdzający kontynuację odbicia. Cóż, rynek zawsze lubił wystawiać cierpliwość graczy na próbę. Mam nadzieję, że czytelnicy nie będą mieć mi za złe "nieperfekcyjnych" projekcji czasowych. Kiedyś sam w ramach KODEKSU w jednym z pierwszych punktów pisałem, że średnio ~2/3 czasu rynek poświęca na kreowanie ruchów korygujących. Takie podejście wyjaśnia brak pośpiechu w rysowaniu wykresów z punktu widzenia teorii fal Elliotta. Tłumaczy dlaczego w gruncie rzeczy każdy impuls to swoisty ewenement - perła. I każe wyciągnąć wnioski na przyszłość i nie strzelać zbyt często z bicza nad naszą starą szkapą :).


Całkiem niedawno zwracałem uwagę, że wzrost powyżej 1.819 pkt. na WIG20 przesądzi o tym czy w najbliższym czasie rządzić będzie nadal 'supply' czy już 'demand'. Poziom został nadgryziony finałową sesją października. Tym samym ryzyko rozwinięcia się od połowy sierpnia impulsu spadkowego zostało zażegnane a całość potwierdziła swoje ograniczone ambicje korekty (a)(b)(c). Jednak odbicie i kontynuacja wzrostów po wcześniej zakończonym trójkącie ukośnym początkowym opóźniła się. Korekta uległa komplikacji. Rynek uznał że samotny zygzak to za mało i dołożył jeszcze płaską (podpowiedź na przyszłość: zgodnie z regułą zmienności fala (iv) będzie łagodnym, samotnym trójkątem [pędzącym] lub falą płaską [pędzącą]).

W końcu jednak uczestnikom rynku udało się wyrysować impuls. Nie był to jednak jeszcze koniec zabawy w kotka i myszkę. Kolejną porcję emocji dostarczyła unikalnie głęboka korekta (ii), która zniosła 95,5% fali (i)!. Standardowo przyjąłbym, że była to załamana fala korekty wyższego stopnia, jednak interpretacja, w której byłaby to kontynuacja fali ii (a więc zygzak + płaska + jeszcze jeden zygzak) jest z powodu pewnych technicznych niuansów zanadto naciągana! Zdecydowanie lepiej do harmonii obrazu pasuje koncepcja głębokiej płaskiej rozszerzonej w fali (ii).

A prościej: istnieje niewielka szansa, że zielona ii na obrazku w rzeczywistości mogła się zakończyć tam gdzie widnieje zielona (ii).

Podsumowując: naturalną konsekwencją wydarzeń z dwóch ostatnich sesji będzie kontynuacja wzrostów w rozwijającej się od stycznia prawdopodobnej korekcie płaskiej do poziomu przynajmniej ~2.000 pkt. Na obrazku zaznaczyłem jeszcze dwie istotne informacje, które warto zatrzymać na jakiś czas w pamięci.

Powodzenia!

* * * * *

MirażeFortuny to autonomiczny blog inwestycyjny. Niezależny i wiarygodny. Nie posiada żadnych kapitałowych powiązań. Nie jest sponsorowany. Nie rozpowszechnia publicznie analiz na zamówienie. Nie szuka inspiracji na blogach osób trzecich ani wsparcia informacyjnego z innych subiektywnych kanałów. Analizy nie zawierają elementów zapożyczonych ze źródeł zewnętrznych (chyba, że wyraźnie zaznaczono, że tak jest) i są wyłącznie autorską kreacją umysłu prowadzącego. Jest uodporniony na presję sugestii oraz siłę emocji płynącą z rynków. Nie poddaje się zachowaniom stadnym. Nie ulega magii chwili ani iluzji życzeniowego sposobu myślenia. Nie jest uwikłany w kredyty frankowe ;), nie czerpie korzyści finansowych z zajmowanych przez czytelników "rekomendowanych" pozycji i nie gra przeciwko nim. Służy jako narzędzie wspierania wiedzą inwestycji na rynku wybranych instrumentów finansowych i zwiększania ich efektywności.

czwartek, 17 listopada 2016

Nie samym Wigiem człowiek żyje

Porcja wykresów przedstawiająca analizę fal na paru popularnych, interesujących instrumentach.


Po raz ostatni analizę S&P500 robiłem w lutym. Stanąłem wtedy w poprzek oczekiwaniom dwóch znakomitych amerykańskich elliotowców: T. Caldaro oraz PUGa. Obaj oczekiwali silnej korekty rodzimych rynków. W krótkim wpisie poparłem wówczas koncepcję banku Goldman Sachs, który, jak wynikało z publikowanych przez niego raportów, oczekiwał jedynie tymczasowego schłodzenia nastrojów i kontynuacji hossy. Przedstawiłem to wówczas graficznie i podpisałem pod koncepcją, która z ówczesnego wyglądu fal rysowała się absolutnie poprawnie.

Obecnie za oceanem trwa kontynuacja hossy, która powinna osiągnąć poziom przynajmniej 2.500 pkt. (a może nawet 3.000 pkt.) w przeciągu 1-2 lat. Następnie oczekuję konkretnej korekty całego, zainicjowanego 7 lat temu ruchu, do poziomu mniej-więcej 1.600 pkt. Koncepcja ta jest tym razem zgodna z oczekiwaniami PUGa. T. Caldaro uważa, że ostatnia mocniejsza korekta odnosiła się do kompletnego 6-letniego cyklu i rynek realizuje po cichu scenariusz SUPERHOSSY.


Analiza dolara po raz ostatni ukazała się gościnnie jako wsparcie dla analizy indeksu WIG20 u progu lata. Dziś już widać, że koncepcja płaskiej rozszerzonej w 4. przegrała z rzadszym trójkątem biegnącym, który swój finał znalazł w połowie sierpnia b.r. Od tego czasu dolar wszedł w finałowy ruch kończący zainicjowany w 2008 r. i trwający już 8 lat cykl osłabienia złotówki. Za poziom docelowy dla końca fali -B- przyjmuję niezmiennie ok. 4,25 - 4,50 PLN. Z tego rejonu rozpocząć się powinien wieloletni cykl umocnienia złotówki. Tym samym również problem frankowiczów powinien wkrótce zacząć samoistnie znikać i to bez potrzeby ubiegania się do prawnej i budżetowej inżynierii. Lecz póki co rynek wykupił im bilety do jeszcze jednej wizyty w domu strachów.


Parę tygodni wcześniej szczegółowej analizie jako dobrego omenu dla polskiego rynku poddałem indeks  rynków wschodzących. Od tego czasu nic się nie zmieniło. Szczęśliwa gwiazda świeci nadal i rozświetla swym blaskiem drogę do dynamicznego rozwinięcia fali 3 w pięciu podfalach wewnętrznych, z których pierwsza i druga (przynajmniej w większej części) są już skończone.


Na koniec rynek, który na tym blogu nie znajdywał dotąd dla siebie miejsca. Z reguły unikam analiz towarów i jest to raczej tylko wyjątek ją potwierdzający. Niemniej nieprzemijające zainteresowanie tematem lokowania oszczędności w złocie, związane chyba z przewijającymi się co jakiś czas wizjami niewesołej przyszłości czekającej Polskę w kontexcie sytuacji międzynarodowej, skłoniło mnie do przedstawienia swojej interpretacji rynku złota w ujęciu ultra-długo-terminowym :).

Jak widać rynek towarów (podobnie jak crossów walutowych) porusza się ruchami korekcyjnymi A-B-C. Co prawda T. Caldaro w hossie rozpoczętej na początku millenium dopatruje się impulsu, jednak moje (znacznie mniejsze) doświadczenie wskazuje, że impulsy na rykach commodities oraz currencies uczestniczą (a i to nie zawsze) tylko w kreacji dużych fal korygujących A, B i C i takimi tylko strukturami poruszają się na dłuższych odcinkach. Takie też przyjąłem oznaczenie.

Obraz jest nieskomplikowany. Uwagę przykuwa fala B opatrzona znakiem zapytania. W swym extremum zniosła ona precyzyjnie 38,2% spadków, co jest nie tylko satysfakcjonującą wartością fibo dla zasięgu fali tego stopnia, ale wręcz idealną (teoretycznie oczekiwaną). Co więcej również zielona fala B po drugiej stronie "góry" była krótka - proporcjonalna w swym wyglądzie na tle równie proporcjonalnego korygowanego ruchu. All in all, choć wciąż możliwa jest jej kontynuacja do poziomu ok. $1.575 za uncję przed powrotem do bessy, to bardziej realne, że ta, po krótkiej odwilży, zdążyła już powrócić.

sobota, 29 października 2016

Niedźwiedzie, idźcie spać

A więc o tym dlaczego uważam, że koncepcja trawiącej rynek wielkiej korekty jest błędna.

Wszystko na obrazku. Nic dodać, nic ująć.


Okej. Parę kwestii, dla których zabrakło miejsca:
  • również fala B wydaje się zbyt szybka na tle fal A i C by uznać taką interpretacją za wiodącą,
  • od 1992r. WIG urósł ~67.000 pkt. Bessa z 2007r. zabrała z tego ~47.000 pkt., czyli ~70% wzrostów. Typowa korekta przez wartość, charakterystyczna dla fal 2-go stopnia. To fale 4-go stopnia częściej korygują nastroje przez czas,
  • rysunek, jak wszystkie, które tu publikuję, wykonany jest w skali logarytmicznej. Psychologicznie równorzędne dla inwestora jest proporcjonalne pomnożenie pieniędzy a nie dodanie do portfela jednakowej kwoty bez względu na wyjściowy poziom inwestycji. 50% zarobek z 1.000 zł na wyższym pułapie zrównoważy 50% zarobek ze 100.000 zł. Zarobek 500 zł z 1.000 zł nie będzie na wyższym pułapie równoważony przez zarobek 500 zł ze 100.000 zł.

niedziela, 9 października 2016

Hossa za 5 godzin czy minut?

Poniżej przedstawiam dwie najbardziej prawdopodobne na tę chwilę ścieżki dla WIG20. Obie synchronizowane z wiodącą interpretacją wydarzeń na indeksie sumarycznym. Jedynie od głębokości korekty zależy, która z alternatyw weźmie górę.

W pierwszym przypadku korekta odbicia zapoczątkowanego w pamiętny dzień brexitowej paniki byłaby płytka i rynek kontynuowałby już hossę. Taki scenariusz - korzystny dla WIG, mWIG40 i sWIG80 - nie sprzyjałby jednak hossie na indeksie bluechipów. W tym wypadku WIG20 tkwiłby nadal w półtrójkącie (XX). Trzeci zygzak (Z) rysujący potrójne dno zmaterializowałby się na rynku dopiero w pierwszej poł. 2017 r.

Alternatywnie (prawa strona) WIG pogłębia korektę i rysuje złożony zygzak. Przy takim obrocie spraw WIG20 już obecnie kończyłby falę II w ostatnim zygzaku (Z). Fala (XX) byłaby wtedy pesymistyczną falą płaską, zakończoną niespotykanie płytkim TUK. W tym wypadku WIG20 spadłby tymczasowo poniżej poziomu 76,4% zniesienia fali I (podobnie do brazylijskiej BOVESPY) być może nawet do granicy 1.500 pkt. 




W obu przypadkach finalizacji trzeciego zygzaka towarzyszyć powinny negatywne nastroje i powszechne przekonanie o nieuchronności dalszych spadków. Tym samym pierwszą falę powrotu do zawieszonej na ponad ponad 5 lat hossy zainicjowałby kapitał instytucjonalny w dominującej atmosferze zwątpienia w trwałość odbicia. Kapitał ten posiada najgrubszą poduszkę bezpieczeństwa zarówno pod względem zasobów finansowych jak i czasowych i nigdy całkowicie nie wycofuje się z rynku. 

Powrót kapitału prywatnego postępowałby powoli wraz z odwrotem od historycznych minimów i angażował rosnącą rzeszę inwestorów dopiero w wydłużonej fali trzeciej. Grupa ta charakteryzuje się większą wrażliwością na straty i znacznie mniejszą zdolnością do amortyzowania ryzyka i w warunkach skrajnie złej koniunktury całkowicie opuszcza rynek papierów wartościowych. 

Dojrzałą fazę hossy, a więc falę piątą, ciągną już zwykli ludzie niezwiązani na co dzień z rynkami finansowymi, tzw. "ulica". Ich wiedza o rynku płynie z codziennych mediów. Niesieni falą euforii angażują swoje pieniądze najczęściej niebezpośrednio poprzez fundusze inwestycyjne kiedy rynek wkracza już w etap pełnej dojrzałości. Jest to grupa o największych zasobach pieniężnych i najmniejszych zasobach edukacyjnych. Jest w stanie wchłonąć większość "smart money" wycofywanych przez graczy instytucjonalnych nie dopuszczając do spadków. I to ostatni element układanki giełdowego cyklu niezbędny do zakończenia hossy.

 * * * * *

Kluczowe poziomy:

WIG:

48.776,53 / 46.321,24

W20:

1.818,94 / 1.686,81

czwartek, 15 września 2016

ABC – DE

Zachowanie rynku jest ostatnio wyjątkowo schizofreniczne. I to na każdym niemal interwale. Ale być może takie powinno być w środowisku ścierających się sprzecznych sił w strefie tego, co nadal uparcie utrzymuję, jest historycznym dołkiem wyceny polskich akcji. W tym momencie na W20 brakuje przewodniego trendu. Rodzi się on w bólach. W związku z tym przed rynkiem jeszcze wiele miesięcy rozczarowującego bezkrólewia i irytującej anarchii. Trudne czasy jeszcze nie odeszły.
 
* * * * *

Ale nie o tym tu chciałem pisać. Ostatnia niewielka korekta, która zagościła na wykresie indeksu W20 przybrała bardzo frapujący kształt. Początkowy płytki i szybki zygzak '(a)(b)(c)' z poziomu 1.770 pkt. wydawał się zupełnie wystarczający. Tym bardziej, że po nim nastąpił mocny odwrót i błyskawiczne przełamanie poprzedniego minimum. Całość zakończyła się nawet TUK, który zwiódł mnie w pewności, że ruch wtórny, równy mniej więcej połowie wstępnego (tego od szczytu), to już '(C?)'. I po raz kolejny odwrót,  nastąpił z włączonymi dopalaczami! A więc wracamy do wzrostów! Koniec i pozamiatane, tak? 

Nie.


Impet tego ruchu był tak silny, że nie miał większych trudności ze sforsowaniem poprzedniego szczytu 'a' na poziomie 1.804 pkt. I właśnie kiedy indeks zaczął się rozpędzać a w powietrzu dało wyczuć więcej optymizmu... pojawiły się schody. Tam gdzie spodziewałem się przyspieszenia w wydłużonym impulsie nastąpiło nagłe 19 pkt-owe tąpnięcie. Próżnia. Żółte światło jupitera święcące prosto w oczy! Optymizm wyzwolony rozpylonym z premedytacją gazem rozweselającym. To wystarczyło, bym dzień wcześniej zakupione calle sprzedał natychmiast po cenie zakupu ze stratą prowizji. Niestety wiedziony impulsem nie poszedłem dalej odwracając pozycję i zamieniając calle na puty, ale trudno z minuty na minutę (w tym przypadku dosłownie!) zmienić swoje nastawienie do rynku o 180°. Zamiast tego postanowiłem tymczasowo posądować sytuację...
..
.
ta pieprzona psychologia!

Spadek który nastąpił to była prawdziwa panika. Prawdziwa choć (prawdopodobnie) chwilowa. Jakby ktoś zaczął strzelać w tłumie, ale po chwili okazał się, że to tylko fajerwerki. Panika zmaterializowała się, gdy tylko rynek zrozumiał, że ostatnie odbicie nie ma szans rozwinąć się do postaci pięciu fal i poprzestanie na zaledwie trzech. A co oznaczają trzy fale, każdy nawet mało obyty z TFE wie. Stąd efekt.

Z początku w całej tej formacji doszukiwałem się trójkąta. Biegnącego. Prawdopodobnie rosnącego. Ewentualnie rozszerzającego się. Byłem w błędzie. Jeden z moich czytelników miał tym razem rację. Ukształtowała się prostsza formacja korekcyjna, którą do dzisiaj nazywałem roboczo "półpłaską".
 

Tę intrygującą formację zidentyfikowałem i opisałem niemal rok temu, ale dopiero teraz mogłem obserwować jej powstawanie "live" i w pełnej okazałości na  przystępnym wizualnie, godzinowym interwale. Zaskoczyła mnie ona, bo dotąd nie brałem pod uwagę realnie możliwości jej materializacji. Za bardzo komplikuje sytuację. Teraz już będę. Będę musiał. Trudno.

Rynek wciąż aktywnie poszukuje nowych form wyrazu. Wszystko płynie, nic nie stoi w miejscu i również Teoria Fal Ralpha Nelsona Elliotta ewoluuje. Jak widać odkrył nowy sposób na manifestację swych nastrojów i być może będzie się w przyszłości odwoływał do niego częściej. Na razie nie sposób przewidzieć.

Korekta 3-3-3 to najbardziej unikalny, lecz prawdziwy typ konstrukcji nanoszącej poprawkę na ruch motywu. W związku z tym zasada 51. KODEKSU wymaga korekty i powinna brzmieć:

"Pośród wszystkich podstawowych rodzajów ruchów korygujących ~55% stanowią struktury z rodziny zygzaków, ~30% z rodziny płaskich i tylko ~10% z rodziny trójkątów i ~5% z rodziny półtrójkątów".

I tu ostatnia rzecz. Roboczo ochrzciłem taki typ korekty mianem "półpłaskiej". Taka nazwa jest jednak mało plastyczna. Bardziej przypomina ona swoim kształtem skrócony do 3/5 długości trójkąt. Jest wyrazem załamanej konsolidacji, ułomnym trójkątem, który nie rozwinął się do pełnej postaci. Dlatego też nie ma sensu odbierać jej nicka, który sama sobie wypracowała:

.:PÓŁTRÓJKĄT:.

czwartek, 1 września 2016

Czego w kwietniu nie posiejesz, to we wrześniu zbierzesz

Nie przepadam za analogiami. Wszyscy już chyba o tym wiedzą ;). Uważam, że każde pozorne deja vu jest nową szansą na ustanowienie precedensu. Niemniej ta prezentowana jest na tyle ciekawa i akurat na czasie, (a gdyby nie pewien "kwiatek" z '10 byłaby i całkiem sugestywna), że postanowiłem ją opublikować. Sporządziłem ją właściwie w sposób zupełnie niezamierzony. Zamierzałem zbadać sezonowość na indeksie WIG20, ale wygląda na to, że w internecie da się ze strzępków badań wykonanych w różnym okresie i przez różnych autorów (they all come and go) poskładać do kupy ogólny obraz sezonowości, więc zacząłem i zakończyłem na zapoznaniu się z danymi. I tu pewne zaskoczenie.


Do dzisiaj byłem przekonany, że statystycznie największego kopa indeks dostaje zimą z tłustej nogi Św. Mikołaja a najłatwiej wpada w depresję w ponurym październiku. Okazało się, że byłem w błędzie.

Wyjaśnienie i reszta mojego małego dochodzenia, zrodzonego z przypadkowej, być może trochę wydumanej a możliwe nawet że mało istotnej obserwacji, na obrazku.

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Komety odleciały

Po raz ostatni samodzielną, długoterminową analizę indeksu sumarycznego WIG zrobiłem bardzo dawno temu. Ostatni plik z moich archiwów nosi datę 27. maja 2015 r.! Tego samego dnia publikowałem na blogu wpis pt. "Dwie komety na nieboskłonie". Pora zaktualizować tę archaiczną projekcję.

środa, 17 sierpnia 2016

Zjazd do boksu. Spokojnie, to tylko tankowanie i wymiana opon

Brexit-crash wymazany, "superopór" przełamany i... zamiast kontynuacji odwrót.

Kolejne symptomy zdrowego odbicia sygnalizowane w poprzednim wpisie i będące warunkiem kontynuacji wydłużonego impulsu wieńczącego płaską w (XX) są poddawane mocnej presji. Długiej białej świecy superfali brak. Luki brak. Obrony 1.839 brak. Nawet oczekiwane po sforsowaniu 1.854 przyspieszenie było efemeryczne i poddało się już następnego dnia. W konsekwencji rozpędzający się bolid ze stajni GPW wyposażony w słabiutki silnik i z uszkodzoną najwyraźniej skrzynią biegów, sponsorowany głównie przez banki, zaczął mocno hamować. W związku z tym poniżej pierwszy scenariusz alternatywny dalszego możliwego rozwoju wydarzeń.


W jego ramach wydłużony impuls redukuję do TUP, który powinna być dopiero częścią 'a' zygzaka wieńczącego korektę półpłaską. Za przesunięciem ku takiej interpretacji wydarzeń przemawia wewnętrzna budowa odbicia z charakterystycznym, tymczasowym, zwodniczym wybiciem górnej linii ograniczenia TUP. Dynamiczny odwrót od szczytu w prostym zygzaku, który zresztą zdaje się już materializować, powinien to potwierdzić. Reszta się nie zmienia, zarówno jeśli chodzi o poziom docelowy dla fali C - 2.000 lub 2.100 pkt. (choć ten wyższy pułap wymagałby od fali c raczej wyraźnej pięciofalowej budowy, co na zasadzie zmienności jest mało prawdopodobne, gdyż taki wygląd przyjęła fala a) oraz czasu docelowego - przełom dwóch pierwszych jesiennych miesięcy.

Co do innych możliwości oraz dlaczego tak uparcie trzymam się takiego a nie innego obrazu rynku napisałem parę słów w komentarzu do poprzedniego posta.

Kluczowy opór: 1.869,53 pkt.

Ostatni sygnał ostrzegawczy (teoretyczna eliminacja możliwości wydłużenia impulsu): 1.819,49 pkt.

Kluczowa strefa wsparcia: ~1.756 pkt.

Prawdopodobieństwo realizacji (na tle wszystkich pozostałych możliwości): ~40% - przejęcie puli scenariusza wiodącego.

środa, 10 sierpnia 2016

Superopór? Eee tam...

Wrzucam na główną scenariusz wiodący dla W20 na szczegółowych interwałach intradayowych.

Właściwie to nie rzuca on nawet jednego promyka nowego światła na sytuację na polskim rynku. Choć minorowe nastroje z post-Brexitowego poranka udzieliły się i mi, to następne dni - tygodnie pokazały, że reakcja była paniczna i irracjonalna. Strach na chwilę zrobił NAPRAWDĘ wielkie oczy, ale dziś nie ma już po nim śladu.


Bezpośrednio nad indeksem, niczym wyniki badań próbek B nad polskimi sztangistami, unosi się złowrogo SUPEROPÓR. I choć wydaje się być naprawdę mocny, to jednak swój charakter zawdzięcza jedynie technicznemu obrazkowi (sufit dla oryginalnego, rozbudowanego trójkąta x). W rzeczywistości nie oczekuję tu jakiegoś poważniejszego cofnięcia. Wprost przeciwnie. Mam nadzieję na jego błyskawiczne przeskoczenie w fali .iii z [iii] z (iii) z iii z C. Nie wykluczam nawet teleportacji w luce otwarcia bez powrotu w jej rejon aż do zimy. W konsekwencji nastąpić powinna eskalacja pozytywnych oczekiwań, masowe zamykane krótkich pozycji i kontynuacja fali C z (XX) do wczesnej jesieni kalendarzowej i oczekiwanego poziomu ~100 pkt. powyżej wstępnej próby odbicia.

Sforsowanie SUPEROPORU w jednoznacznie pozytywnym, dynamicznym ruchu przypieczętuje los indeksu.

Najbliższy opór: 1.853,71 (koniec fali x) - 1.863 (61,8% zniesienia fali B).

Ważne wsparcie: 1.838,78 (powinno zostać utrzymane dla dobra rozwijającego się impulsu).

Preferowane zachowanie: natychmiastowe przyspieszenie w centralnej superfali.

Prawdopodobieństwo realizacji: ~40% (na tle wszystkich pozostałych możliwości).

czwartek, 23 czerwca 2016

Mądrość ludu

Za niecałe pół h głosowanie w sprawie przyszłości Wlk. Brytanii (Anglii?) w ramach struktur UE dobiegnie końca i pojawią się pierwsze wyniki Exit Polls. Tymczasem 5 i pół h temu najbardziej wiarygodny wynik sondażowy podał indeks W20.


Wg niego nie ma szans na "Brexit". Inwestorzy, spekulanci, traderzy, insiderzy, banksterzy, emeryci, ciułacze, ryzykanci, hazardziści, naiwniacy, animatorzy, boty, mafia, rekiny, płotki, leszcze i greenhorny* - całe środowisko skupione wokół polskiego rynku finansowego wyraziło swe oczekiwania jednoznaczne. Indeks nie musiał wcale forsować szczytu xx a jednak zrobił to na fixingu. W świetle fal tym samym padł formalny sygnał końca fali B. Czy więc fale Elliotta potrafią przewidzieć przyszłość na równi z centuriami Michela de Nostredame, Precogsami Dicka i psychohistorią Asimova?

A może są lepsze... w końcu reszta to tylko interpretacyjne sztuczki i sci-fi ;).

* - bez urazy, też kiedyś nim byłem

sobota, 18 czerwca 2016

Pod ciężkim butem złotówki

Nie chcę być źle zrozumiany. Uważam, że spadki na polskiej giełdzie się wyczerpały. 21. stycznia 2016 - tego dnia wtyczka grawitacji została wyciągnięta a WIG20 zaczął magazynować zapasy redbulla na przyszłość by wyhodować sobie naprawdę duże skrzydła. Fale Elliotta nie dopuszczają innej możliwości. Ja nie dopuszczam innej możliwości. Kropka. Rynek może co najwyżej poodbijać się trochę od podłogi a historia oceni kiedyś ten okres jako wielką akumulację.

Jeśli stanie się inaczej uznam, że z falami jest coś nie tak, Ralph pobłażliwie uśmiecha się gdzieś tam w górze, a ja zmarnowawszy parę lat życia na hochsztaplerskie sztuczki, zamknę bloga i zacznę sobie szukać jakiegoś uczciwego zajęcia :).

* * * * *

W skrócie: złotówka nie wygląda ciekawie. "Krytyczne wsparcie", które kiedyś rysowałem się wybroniło, poziom minimalny dla USD wciąż dość odległy a ostatnie wydarzenia wskazują, że dolar znalazł swoją rampę na autostradę w kierunku północnym i dodaje gazu. Cel ostateczny, teraz już doprecyzowany głębokością korekty płaskiej pędzącej w fali 4. (zakończonej o ile nie rozwinie się w konstrukcję złożoną, np. płaska + trójkąt) oraz pierwszą podfalą fali 5., wyznaczam na 4,40 - 4,55 zł.


Taki rozwój wydarzeń powinien sprowadzić WIG20 niżej. Jednak w świetle konfiguracji fal od 2009, 2011, 2015 r. oraz jej osobowości od kwietnia, nie widzę możliwości spadku poniżej 1,65k. Finał umocnienia dolara powinien być jak 12. runda bokserskiego pojedynku wagi ciężkiej, w której obaj pięściarze są już skrajnie zmęczeni i choć jeden jeszcze napiera resztką sił, to drugi tylko trzyma gardę i robi uniki bo dobrze wie, że zwyciężył. Publiczność stoi i wiwatuje. Werdykt już został wydany.


Dlatego kierując się nie walutami, a tym co dla mnie istotniejsze, czyli konfiguracją i osobowością fal, nastrojami SII oraz analogią do BUX'a uważam, że krótkoterminowo W20 również niżej już nie zejdzie, gdyż w mijającym tygodniu właśnie odzyskał grunt pod nogami lub też odzyska go w najbliższym i odbije się z powrotem na 2-2,1k. Tak było za każdym razem gdy nastroje rynkowe pikowały równie dramatycznie co w czwartkowym odczycie. Niejeden też raz około "wiedźmowa" sesja (+/- 5 dni) okazywała się w przeszłości przełomowa. 

To ostatnie to akurat tylko pobożne życzenie, ale i takie się od czasu do czasu spełniają... przy okazji dokładam jeszcze jedno - Polska w ćwierćfinale ogrywa Hiszpanię :).

środa, 1 czerwca 2016

Wschodzące "wschodzące"

Czy wiara w rynki "wschodzące" - czy też jak je wolę określać "opóźnione w rozwoju" - w świecie finansów tak bezpardonowo obchodzącym się dziś z tym, co spoczywa pod ziemią i tym, co z niej wyrasta - surowcami i uprawami - całym bogactwem tych gospodarczych maruderów, których lokalne waluty są warte w wielkim świecie tyle co cena papieru i mieszanki Cu, Ni i Zn, z których są zrobione, nie jest aktem wiodącym na manowce? W myśl wielokrotnie powtarzającej się w Biblii przestrogi: "Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma"*.

Choć Słońce nad EM mogło dopiero co wzejść i w nikłych promykach porannego światła, ledwo rozpraszającego wciąż gęsty mrok, nie za wiele jeszcze widać, jestem gotowy zaryzykować stwierdzenie, że nie: tak nie jest.

Nie będę się jednak na ten temat rozpisywał. Nikt nie lubi czytać długich tekstów w internecie. Oddaję więc głos obrazowi - niech osobiście ujawni swoje sekrety i mnie w to już nie miesza.


* * * * *

Frapujące tylko, jak trudno odnaleźć racjonalne wytłumaczenie tego co się dzieje na GPW w zestawieniu z wydarzeniami w otoczeniu, ku którym wszyscy zerkamy z  nieukrywaną zazdrością. I pasjonujące, jak mimo to wszyscy uparcie tych przyczyn poszukują - mamią się pozornymi rozwiązaniami nie potrafiąc pogodzić się z faktem, że czasem, w obliczu rzeczywistości, rozum pozostaje bezradny. Bo przecież hossa to "wspinaczka po ścianie strachu i niepewności". Dzisiaj strachu i niepewności o jutro po uszy a hossy brak. Dezinflacyjna faza ożywienia w apogeum - hossy brak. Stopy procentowe i premie z bankowych lokat szorują po dnie - hossy brak. Świat bawi się w tanie zakupy w galeriach finansowych pełnych promocji - w Polsce akcja cięcia cen taka, że niedługo Ewelina Lisowska zacznie o tym śpiewać, ale klientów brak.

Prędzej czy później każde "racjonalne" wyjaśnienie rynkowych wydarzeń okazuje się błędne, co zresztą analityków rynków finansowych czyni iluzjonistami, których starania nie więcej warte od "magii" zuluskich szamanów. Odróżnia ich od siebie tylko to, że tym ostatnim czasem coś się udaje ;). Ostatecznie zawsze można wszystko wyjaśnić jakąś aberracją, paradoksem. Spójność i elegancja zostały uratowane. Titanic nadal płynie. Jak mawiał Henry Louis Mencken - "Dla każdego problemu istnieje rozwiązanie proste, jasne i nieprawdziwe".

Jedyne co się liczy to psychologia tłumu. A tej, podobnie zresztą jak ekonomii, nie da się ująć w karby praw, co czyni z obu hobby odzierając równocześnie z miana nauki. Pozostają więc wzorce, analogie i reguły, które tak lubią zawodzić. Oraz inteligencja, doświadczenie i harówka, która potrafi być tak niewdzięczna. Ale z połączenia tych wszystkich składników wyłania się Teoria Fal Elliotta. Jedyna teoria, która potrafi się odnaleźć w chaosie i niczym Herkules 2.0 może pomóc uprzątnąć cały ten bajzel.

Niemniej... powyższa ilustracja wygląda łudząco podobnie do portretu polskiego klubu "parszywej dwudziestki", prawda? Nawet drugorzędna fala, do której wszystko powróciło w styczniu tego roku się zgadza. I to mimo, że nasza waga jest tu iście piórkowa, bo znaczy zaledwie 14 promili w tym archaicznym, zdominowanym w 700 promilach przez Azjatów ("Emerging Asia"!) tworze "made in" '80s World Bank. Trudno w to uwierzyć, a jednak MSCI EM i WIG20 pomimo tak nielicznych wspólnych genów są do siebie podobni, niczym rozdzieleni przy narodzinach 1-jajowi bliźniacy.

Czy więc w świetle tego, co powiedziałem chwilę wcześniej, to wszystko to tylko kolejna próba beznadziejnego racjonalizowania na siłę? A może jednak tym razem metaforyczny język wykresów próbuje przekazać nam coś więcej.............

* * * * *

* Mt 25, 29; Mt 13, 12; Łk 8, 18; Łk 19, 26

czwartek, 12 maja 2016

Proszę, Węgry przodem

Nic o tym zupełnie nie wiedząc Viktor Orban i jego konserwatywny FIDESZ wygrywając w kwietniu 2010 r. wybory sprawił, że Węgry stały się poligonem doświadczalnym dla Polski. Sięgając po władzę absolutną pół dekady przed Jarosławem Kaczyńskim i PIS ustanowił precedensowy schemat postępowania dla tych partii i jej liderów, którzy klarowny interes państwa stawiają wysoko ponad niedoprecyzowanym interesem "wspólnoty".

Kiedy w latach 2007 - 2009 przez światowe rynki przetacza się płaczliwy jęk zawodu spadających cen zarówno Budapeszt jak i Warszawa tańczą w jednakowym rytmie marsza pogrzebowego. Za wyjątkiem melodii, w latach 2009 - 2010 nic się nie zmienia. Ta tylko porzuca przygnębiającą tonację molową i nabiera zdecydowanego wigoru. Jednak w tym samym roku coś się w końcu wydarza. Dotychczas świetnie ze sobą zgrani partnerzy nagle zaczynają sobie deptać po palcach. Tracą wyczucie rytmu i każde zaczyna ciągnąć w swoją stronę.

Pod koniec kwietnia 2010 r. na Węgrzech zmienia się władza. Socjaliści tracą mandat do rządzenia na rzecz prawicowych konserwatystów. Co jednak szokuje rynki to nie fakt oczekiwanej zmiany sternika, lecz niespotykana w świecie żywych demokracji skala poparcia dla nowego rządu, który w wyborach uzyskuje ponad 50%-ową społeczną legitymizację. Wraz z nią węgierskie rynki zaczynają tonąć w powodzi niepewności.

Zaledwie rok później rząd przechodzi chrzest bojowy. Na przełomie 2011 i 2012 r. w krótkim, zakontraktowanym na 4-rundy pojedynku ugina się pod naporem ciosów otrzymanych ze strony agencji ratingowych. Przegrawszy rundy listopadową, grudniową i styczniową mocno chwieje się na nadwątlonych finansowo nogach. Ale nie daje się powalić na deski. Wygrywa decydujące starcie i całą walkę przez TKO. Węgierski indeks potrzebuje dwóch tygodni by powrócić do poziomów poprzedzających nierówne starcie.

Po 6 latach indeks naddunajskiej giełdy odzyskuje ziemie utracone w 2010 r., zostawiając w tyle niejeden "posłuszny" rynek. To 6 lat, w czasie których rząd od początku walczy z gnębiącą rynek finansowy niepewnością. Bezkompromisowo (ma większość absolutną i pełną legitymację społeczną) przeprowadza reformy, które giełdzie się nie podobają, ale też wcale nie muszą. Następnie reguluje prawo ze stopnia najwyższej ustawy włącznie i z rozmachem rozprawia z trapiącymi Węgrów kredytowymi problemami. To 6 lat, które w końcu przynoszą spektakularne efekty umacniając wewnętrznie państwo do poziomu niereprezentowanego przez któregokolwiek spośród świeżych członków Unii Europejskiej XXI w.
 

PIS podążą przetartym i dobrze rozpoznanym szlakiem. Podobnie inwestorzy, którzy na węgierskie deja-vu odpowiadają wypracowanymi wzorcami zachowań. Gdyby w świecie finansów władzę absolutną sprawowała polityka, należałoby się spodziewać mniej-więcej 5-letniego poślizgu pomiędzy wykresami giełd krajów, których losy historia od czasu do czasu tak lubi ze sobą wiązać.

Tak jednak nie jest. Również okoliczności są tym razem nieco inne. Przypadek FIDESZ był pionierski w związku z czym towarzyszyła mu wyjątkowa doza niepewności o działania, których się w rzeczywistości podejmie. Skutkowało to pierwszą, płytką, zwiadowczą konstrukcją korygującą 2010 - 2011. PIS jest naśladowcą. Rynek już z grubsza wie czego powinien się spodziewać. I dlatego od razu po porażce murowanego faworyta establishmentu przeszedł do wyprzedzającego "dostosowania". Odmienne jest też środowisko operacyjne. Wtedy np. feedback ze strony agencji ratingowych nastąpił z większym opóźnieniem, ale za to był bardziej skoncentrowany (choć jak widać i tak nie wywarł na Budapeszcie większego wrażenia i to pomimo degradacji z inwestycyjnej ekstraklasy do spekulacyjnej drugiej ligi). W stosunku do Polski finansowe wyrocznie od trzech literek nie ociągają się już tak długo z cięciami, za to ich decyzje są bardziej rozłożone w czasie. No i oczywiście bohater akcji dysponuje tym razem inną giwerą. FIDESZ z >50%-owym poparciem miał nieograniczony dostęp do arsenału. PIS do użycia broni masowego rażenia kodów od społeczeństwa nie otrzymał, więc i konstytucji nie zmieni.

Przesunięcie sprowadza się więc do pojedynczej formacji korekcyjnej. Tam gdzie BUX wykonał 3 zygzaki (ostatni załamany) WIG20 wyrysował 2. Tam gdzie Węgrzy rysują X Polacy jeszcze kończą I, Y odpowiada W, załamane Z zaś naszemu niedawnemu Y. Zresztą to załamanie w finałowym zygzaku, który na początku ur. zawrócił znad wyznaczonego w 2011 r. ekstremum i z impetem, w atmosferze sceptycyzmu, zwątpienia a później zaskoczenia uderzył w tarabany na znak rozpoczęcia szturmu na pozycje opuszczone 5 lat wcześniej, można utożsamić alternatywnie właśnie z ograniczeniem formacji na W20 do rozbudowanego, podwójnego zygzaka z majestatycznym trójkątem pośrodku.

Deptanie po węgierskich śladach sprowadza się w sumie do 3 analogii: 12-, 11- i 8-miesięcznej. Nie dam głowy, że są one poprawne, i tym bardziej, że nie istnieją inne, jednak właśnie te 3 najbardziej rzucają się w oczy i dają nadzieję na najskuteczniejszą próbę przewidzenia przyszłości.

Podstawowe - 12-miesięczne przesunięcie - dotyczy końca kluczowych fal. Chodzi oczywiście o fale najwyższego w tym trendzie stopnia: I i II. Pozostałych dwóch nie da się przypisać do konkretnych par punktów zwrotnych. Zamiast tego zmiennie określają występowanie drugorzędnych ekstremów. Zmienność ta skłania do wyciągnięcia wniosku, że pierwsza poważniejsza korekta wzrostowego trendu na indeksie WIG20 powinna być symetrycznie (do krótszego w porównaniu z BUX impulsu inicjującego hossę) również krótsza. Przesunięcie pomiędzy indeksami na aktualnym etapie trwałoby więc 8 miesięcy. Przy takiej projekcji powrót do hossy nastąpiłby najpóźniej na samym początku czerwca. Przy czym decyzja Moody's o częściowym opróżnieniu "koryta" z łatwych pieniędzy mogłaby się okazać w bliskiej przyszłości katalizatorem takiego właśnie obrotu spraw. Ostatni (15. lipca) Fitch jedynie ugruntowałby lub tylko chwilowo zachwiał hossą.

Czy narodowościowa polityka i tym razem okaże się skutecznym lekiem na giełdowy letarg i przywróci inwestorom długoterminową wiarę również w nadwiślański rynek finansowy? Na to pytanie odpowie nam sama zainteresowana  swym eleganckim, metaforycznym językiem wykresów.

środa, 4 maja 2016

Wycofanie do obozu trzeciego

Atak na szczyt się nie powiódł. Grupa uderzeniowa dotarła w jego okolice i miała go już w zasięgu wzrok. Niestety komunikaty, które nadeszły ze strony kierownika ekspedycji zawróciły grupę do obozu czwartego i szturm, choć był już bliski celu, załamał się. Co więcej dziś pogoda zaczęła się psuć do tego stopnia, że cała wyprawa rozpoczęła ostrożną rejteradę w kierunku obozu trzeciego.


Na razie nie sposób przewidzieć co dalej czeka ekspedycję, jako że prognozy są sprzeczne a sama pogoda, jak to często bywa w okolicy szczytu, zmienia się jak w kalejdoskopie. Zakładając jednak najgorszy możliwy scenariusz, wyprawę może czekać całkowita niemal kapitulacja i zejście aż do obozu pierwszego. Dokonałaby tego ostrożnie zygzakując po zdradliwej grani zbocza. Możliwe, że dopiero stąd rozpocząłby się atak na poziom 2k.

W dalszej perspektywie nie da się wykluczyć nawet powrotu do bazy zerowej na poziomie 1,65k. W takim wypadku tutaj nastąpiłoby generalne przegrupowanie i tym razem grupa szturmowa uzbrojona w zdobyte doświadczenie i z nowymi zapasami sił, mogłaby częściowo rozpoznanymi już drogami rozpocząć zmasowany atak na rozległy, sięgający nieba łańcuch górski.


Wpierw jednak niezbędna może okazać się wymiana kluczowych członków grupy uderzeniowej, gdyż dwóch liderów pokazało, że nie potrafi ze sobą współpracować. Jeden z nich mocno ciągnął i motywował resztę uczestników wyprawy, podczas gdy drugi wykazywał się wyjątkową niesfornością i siał ferment i zwątpienie pośród reszty 20 osobowej wyprawy. Dopóki główny lider nie uwierzy w jej sukces, dopóty trudno będzie pokładać w niej większe nadzieje.

środa, 27 kwietnia 2016

CD Projekt. Zasłużona euforia

Pamiętam jak pewnego wietrznego jesiennego wieczora 1995r. kupiliśmy nasz pierwszy komputer osobisty. Był to zwykły składak wyposażony w mocarną jak na tamte czasy centralną jednostkę obliczeniową z pionierskiej serii Pentium taktowaną częstotliwością 75 mHz. Wspomagana była  kością pamięci RAM o pojemności 8 MB (a może to było 2 x 4 MB?) i kartą graficzną S3Trio z 2MB na pokładzie. Do tego karta dźwiękowa Gravis UltraSound (tani zamiennik dla SoundBlastera:) i pojemny dysk twardy 850 MB. Niewiele więcej od płyty CD, jednak w tamtych czasach przeciętna gra komputerowa mieściła się na kilku dyskietkach 3,5 cala o pojemności 1,44 MB a o oglądaniu filmów czy słuchaniu muzyki nikt nawet nie marzył. Komputer nie był też wyposażony w modem. Internet był równie obecny w świadomości każdego z nas co pomysł organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej na terenie Polski. Był abstrakcyjnym pojęciem, na równi ze smartfonem, empetrójkami i emotkami.

Zakup PeCeta w latach '90 był małym krokiem dla ludzkości, ale za to wielkim skokiem dla rodziny, która dotąd miała do czynienia jedynie z Commodore C64 i jego frustrującym (grrrrr!) magnetofonem.

Ponieważ komputer miał służyć głównie do grania, kupowaliśmy w kiosku na przeciwko gazety, które zajmowały się recenzją gier i pomagały dokonać wyboru. A że dla dzieciaka z podstawówki wydanie kilkunastu złotych kieszonkowego na grę było sporym wydatkiem więc trzeba było inwestować w najlepsze gazety. W końcu nagranie jednej dyskietki było wydatkiem 2 zł a Doom wchodził bodaj na 4, Quake na 10 a Mortal Kombat 3 na 14 dyskietek! Gry można było nagrać niemal w każdym sklepie komputerowym. W tamtych czasach nikt się nie przejmował prawami autorskimi. Piractwo kwitło w najlepsze a na takiej pokątnej dystrybucji w biały dzień wyrosła niejedna fortuna :).

Ale wracając do tematu gazet komputerowych - najlepszym w tamtych czasach magazynem był bezapelacyjnie Secret Service (no okej, tak całkiem "bezapelacyjnie" to nie było;). Niemniej to właśnie tu zobaczyłem po raz pierwszy dość skromnie prezentujące się logo CD Projekt, który na łamach czasopisma umieszczał swoje reklamy. Z początku małe czarno-białe notki informujące o istnieniu firmy prędko przeszły w sporej wielkości reklamy-cenniki a w końcu w kolorowe reklamy na całą stronę lub dwie. Ówcześnie był to niewielki, ale błyskawicznie rozwijający się dystrybutor gier komputerowych, którego głównym konkurentem w walce o rynek był IPS Computer Group. Były to czasy gdy polski rynek gier komputerowych praktycznie nie istniał. Praktycznie, bowiem teoretycznie podejmował próby wykrojenia kawałka tortu z tej niewielkiej niszy rozrywkowej, która z kretesem przegrywała walkę o klienta z kasetami VHS z wypożyczalni wideo. Takie tytuły jak "Kajko i Kokosz", "Teenagent", "Franko" czy "Polanie" stworzyły co prawda podwaliny pod przemysł gier video w Polsce i zapisały się w annałach historii, ale był to zarazem ich jedyny sukces.

Ewolucja marketingowa przyspieszona wzrostem reklamowego budżetu

Dzisiaj CD Projekt to polska duma narodowa, prestiżowy trendsetter cyfrowego świata show businessu, którego autorskie produkcje podbijają rynki całego świata i serca graczy w każdym jego zakątku. Tak spektakularny sukces nie jest jednak efektem szczęśliwego zbiegu okoliczności a wielu lat ciężkiej pracy założycieli firmy, konsekwentnej realizacji ambitnej wizji, idealnego wyczucia kierunków rozwoju rynku i wyjścia na przeciw konsumenckim potrzebom. Trochę też przydały się rodzinne znajomości i zastrzyk darmowych pieniędzy, gdy firma była jeszcze w powijakach.

Marcin Iwiński i Michał Kiciński - twórcy sukcesu CD Projekt, koledzy z licealnej ławki;
tu na targach komputerowych w wieku 23 lat (1997)

Kurs spółki od dna osiągniętego na przełomie 2008 / 2009 r. do dzisiaj zyskał ok. 4.000%, a więc urósł  40-krotnie. To bardzo dużo, jednak jak na upadłego giganta, który niczym Fenix odrodził się z popiołów w 2010r. nie jest to wcale wynik szokujący. To po prostu efekt rosnącego zaufania do zarządzających firmą i rezultat regularnych, lukratywnych cash flowów.

Czy jednak wraz ze zbliżającym się finałem cyfrowej sagi o "Wiedźminie" na spółkę nie spłynie fala niepokoju o jej przyszłość? Jak jeszcze wysoko Fenix się wespnie, nim w końcu rzedniejące, wprowadzające oddychających nim w stan euforii powietrze każe mu obniżyć lot? MirażeFortuny uważają, że już niewiele.

Depresja związana z upadłością Optimusa znalazła swój finał w sądzie w 2010r. kiedy to doszło do połączenia ze spółką CD Projekt, która zresztą w tamtym czasie borykała się z własnymi problemami finansowymi. Na giełdzie przełożyło się to na wyznaczenie historycznego dna nieco ponad rok przed transakcją. Od tego czasu kurs wyrysował 5 fal, z których ostatnia jest u kresu rozwoju.

Wraz z końcem "Wiedźmina" zakończy się trend (?)

Wstępne odbicie było krótkie, zagmatwane i zakończyło się płytką korektą. Po nim nastąpiła znacznie agresywniejsza kontynuacja związana z oczekiwaniem wielkiego komercyjnego sukcesu sequela przygód Geralta z Rivii. Tak się też stało. Korekta w fali czwartej była proporcjonalnie destruktywna do "poprawianego" entuzjazmu impulsu i jednocześnie, zgodnie z regułą zmienności, znacznie gwałtowniejsza od fali drugiej. Od jej zakończenia rynek wszedł w wydłużoną falę piątą - etap odcinania kuponów od starzejącej się serii. Ruch ten trwa już dłużej niż wszystkie poprzednie w tym trendzie razem wzięte. Wydłużenia takie należą do rzadkości, jednak nie stoją w sprzeczności z teorią fal.

Za powyższą interpretacją struktury wykresu spółki przemawia kumulacja tygodniowego RSI oraz wolumenu na przestrzeni 2010 i 11 r. Od tego czasu mamy już tylko do czynienia z narastającą dywergencją pomiędzy kursem a wykupieniem rynku oraz gasnącymi obrotami. Jeżeli cała koncepcja jest poprawna, a wiele wskazuje na to, że tak w istocie jest, to po dopełnieniu się formacji cena w przeciągu paru lat powróci w rejon podfali ii fali 5. w prostym zygzaku ABC.

Układ fal zwiastuje więc zakończenie trendu w niedługim już czasie. Nim to się jednak stanie MirażeFortuny oczekują, że kurs akcji CD Projekt wystrzeli jeszcze jeden raz w finałowym akcie zakupowej euforii. Oczywiście pod warunkiem, że ta się nie załamie pod naporem własnego hurraoptymizmu ;).

* * * * *

Disclaimer

Fale Elliotta to narzędzie, które przeznaczone jest do opisywania zbiorczych indeksów płynnych rynków finansowych. Nie zaleca się jego stosowania w przypadku analiz pojedynczych spółek giełdowych o ograniczonej płynności.

piątek, 22 kwietnia 2016

Obóz przed szturmem na 2k

Choć kapryśne nastroje zadomowiły się ostatnio na rynku na dobre, to MirażeFortuny są zdania, że dobiegają one końca i już wkrótce znajdą swój finał.

Faworyzowana korekta płaska biegnąca przegrała z wersją załamaną z góry (być może też z dołu). Ponieważ kontratak fali B zamanifestował sobą tymczasową słabość rynku nie przebijając szczytu wyznaczonego uprzednio przez impuls, więc oczekuję, że ostatni cios (C) ostatecznie jej dopełni  sprowadzając indeks W20 z powrotem w okolicę końca fali A.


W obserwowanej płaskiej najdłuższa jest fala A. Zgodnie z modelem jest ona złożonym zygzakiem. Fala B jest prosta i, co odbiega od modelu, krótsza od A. W tych okolicznościach C powinno być najkrótszym komponentem - niestandardowym impulsem. Ponieważ jednak nie wygląda on na wzorcowy prosty ruch, ani na TUK, więc zakładam, że jego odszczepieństwo zarysuje się poprzez wydłużenie i podfali, po której nastąpią proste i coraz krótsze: iii oraz v.

Finalizacji formacji oczekuję do końca kwietnia. Maj będzie miesiącem bez większych załamań pogodowych i tym samym dobrą okazją do szturmu na 2k.

piątek, 8 kwietnia 2016

Płaska, czyli kapryśna

Na początkowych etapach rozwoju impulsu statystycznie dominują ostre, głębokie korekty. Jest to naturalnym efektem bezwładności w procesie przejścia z fazy dominacji pewnych nastrojów w przeciwne. Ludzie są zmienni, ale zmiany dokonują się na drodze ewolucji, rzadko rewolucji. Dzieje się to zazwyczaj poprzez proces zbierania doświadczeń i wyciągania wniosków, rzadziej olśnienia. Akceptacja nowego punktu widzenia i przyzwyczajenie się do niego wymaga więc nie tylko intelektualnego wysiłku i zmiany wewnętrznych paradygmatów, ale i czasu.

I tak impuls do zmiany perspektywy postrzegania, myślenia, działania rodzi się w bólu. Także ten elliottowski.

Z czasem przeszkód w akceptacji "nowego" jest coraz mniej i aprobata dla niego przychodzi coraz łatwiej i naturalniej. Zarówno w pojedynczej głowie pioniera, która zdążyła uporać się z argumentami przeciwstawnymi, jak i w szerszej populacji, która przyłącza się i wspiera "nowe" idąc w ślad za trendsetterem. Tak było kiedyś z krzemiennymi narzędziami, uprawą roli i kołem. Tak było później z grecką demokracją, Rewolucją Francuską i atomem. I tak jest dzisiaj z odnawialnymi źródłami energii, internetem i tolerancją.

Na rynkach takie zachowanie materializuje się pod postacią odmienionego kształtu korekty. Wcześniejsze konserwatywne, brutalne zygzaki i ich kombinacje przechodzą w liberalne, łagodne korekty innego typu. Struktury te w elliottowskim żargonie zwane są "płaskimi".


Korekta płaska manifestuje nastroje inwestorów pod postacią relatywnie płytkiej, horyzontalnej, za to rozbudowanej w czasie formacji. Modelowa struktura jest wielką rzadkością na wykresach. Częściej objawia się pod postacią swojego bardziej ułomnego rodzeństwa: agresywnej, biegnącej i rozszerzonej (obustronnie). Ta pierwsza pojawia się, gdy jej wstępna podfala w zbyt łagodny sposób wystudza dominujące nastroje i potrzebne okazuje się pogłębienie korekty. Druga odwrotnie - wygładza w dodatkowym ruchu początkowo naniesioną na wykres poprawkę i to z pułapu przewyższającego ekstremum korygowanego impulsu ustanawiając ostatecznie łagodniejszy finał. Ostatnia charakterystyczna jest dla rynku targanego silnymi sprzecznymi emocjami, gdy żadna ze stron nie chce kompromisu i stara się przeciągnąć większość na swoją stronę.

W korekcie płaskiej fala "a" jest najczęściej szybkim złożonym zygzakiem, fala b prostym, rozbudowanym zygzakiem trwającym nierzadko tyle co "a" i "c" razem wzięte lub nawet dłużej, natomiast "c" to zwodniczy impuls bez wewnętrznych wydłużeń. Impuls ten przyprawia często elliottowców o ból głowy, jako że bywa regularnie błędnie interpretowany jako impuls odwrócenia trendu i w związku z tym winny jest wielu inwestycyjnych porażek i bolesnych kapitałowych strat. O tak, fala płaska potrafi być kapryśna a jej sztuczki potrafią drogo kosztować!

Zdaniem MirażyFortuny wielce prawdopodobne jest, że właśnie obecnie z poziomu 2.000 rynek rysuje taką kapryśną korektę. A że wstępny spadek od szczytu (a) łagodny z całą pewnością nie był, więc rynek daje podpowiedź, że całość przyjmie formę korekty kapryśnej biegnącej. Tym samym brutalna siła pierwszego niemal nokautującego ciosu powinna zostać skontrowana zdecydowaną odpowiedzią (b). Na drugi zaś cios (c) rynek będzie już oczekiwał z podniesioną wysoko gardą i finalne uderzenie większych zniszczeń wyrządzić mu już nie powinno.

sobota, 2 kwietnia 2016

Quo vadis W20?

Od jutra dostępny będzie nowy RAPORT. Znajdzie się w nim dużo na temat kierującego naszym rynkiem impulsu tracącego już powoli siły w tym trwającym ponad 2 miesiące biegu z przeszkodami. Zostanie rozmontowany - rozebrany do ostatniej śrubki - a przyparty do muru, zdradzi swe skrzętnie skrywane tajemnice i przyszłe zamiary.

I to nie wszystko.


Warunki depozytowe jak poprzednio - ustalone asymetrycznie z korzyścią dla klienta :).

środa, 23 marca 2016

Rysa na szkle

Igrająca z graczami korekta, która właśnie przepuszcza zmasowany szturm na nasz rynek, wychodzi swą osobowością poza schemat oczekiwanych przeze mnie przyspieszających fal motywu i coraz płytszych ruchów kontrujących 1. falę hossy. W związku z naruszeniem spójności śledzonego przeze mnie obrazu rynku przedstawiam teoretyczny scenariusz, w którym na chwilę powrócę do hipotezy "trzeciego zygzaka" w fali II. Nie oznacza to, że ta niewielka niezgodność zmienia moje podejście do rynku. Raczej przypomina jak niesfornie powiązana sprzecznymi interesami grupa potrafi czasem się zachować. Idea ta ma też sporo zwolenników.

Uważam, że nie ma powodów oczekiwać by rynek, który na początku roku oparł się precyzyjnie o bardzo mocne wsparcie, miał wyznaczyć wkrótce nowe minimum. Do pokazanego na rysunku scenariusza podchodzę więc sceptycznie. Gdyby to jednak miało nastąpić, to trzeci zygzak raczej tylko wyrównałby ekstremum wyznaczone przez swojego poprzednika. Jeżeli nie, wtedy moja uwaga skierowałaby się w kierunku 88,6% zniesienia fali I.


Ewentualna fala XX mogłaby być płaska. Dotychczasowy ruch od dna liczy sobie 11 fal a więc przypomina jak na razie(!) potrójny zygzak, którego kolejne składowe są coraz krótsze i tym samym tworzyłby on część A konstrukcji XX. Jeszcze parę godzin temu liczyłem po cichu na przyspieszenie wzrostów i swoisty morphing tego złożonego zygzaka w wielokrotnie wydłużony impuls, jednak rynek, na razie na to wygląda, zdecydował inaczej. Choć może powinienem napisać, że wygląda na to "w tym momencie"; a jak wiadomo poddawanie się nastrojowi dnia i jego ekstrapolacja na przyszłość jest na giełdzie zazwyczaj złym pomysłem ;).

Oczywiście póki co to wszystko, to tylko alternatywna i moim zdaniem mało wiarygodna wizja zdarzeń. Piszę o tym bardziej pro forma. Osobiście nadal widzę w całym ruchu od połowy stycznia dość zagmatwaną konstrukcję impulsu, choć dziś już prostszego a więc i potencjalnie słabszego jak jeszcze wczoraj. Popołudniowa, błyskawiczna i nieco apokaliptyczna fala, która właśnie zmiata wszelki krótkoterminowy optymizm z rynku każe ewentualność przedstawionego scenariusza traktować z pewnym, acz bardzo ograniczonym zaufaniem.
 
Kluczowy opór:
  • 1.969,36 (zanegowanie opisanego scenariusza - oczekiwane przeze mnie najpóźniej do prima aprilis).
Kluczowe wsparcia:
  • 1.929 - już nadszarpnięte! ouch! (praktyczne, wstępne potwierdzenie przedstawionego scenariusza), 
  • 1.895,41 (teoretyczne potwierdzenie scenariusza).

sobota, 5 marca 2016

Czas rozliczeń

Tak wyglądała 11. - przedostatnia strona "RAPORTU NR 1" sporządzonego przeze mnie 14. lutego. Wyjaśniałem tu zasady dotyczące kontrowersyjnych kwestii zwrotu depozytu i warunków zamiany w koszt dla klienta, wskazywałem "rekomendowane"* zachowania oraz objaśniałem hierarchię fal.


Jak widać warunki depozytowe zostały ustalone tak, że klient otrzymałby zwrot już przy 35 punktach spadku, który wystarczyłby, aby zanegować opisane projekcje: wiodącą i alternatywną, natomiast kosztem stałby się dopiero przy wzroście o 109 punktów, jako że w dniu zamknięcia RAPORTU WIG20 wskazywał 1765,53 pkt.

RAPORT został sporządzony "w przededniu" oczekiwanego przez mnie znaczącego wybicia. Jak to opisywałem w poście:

"Najbliższe dni przyniosą zdecydowaną zmianę w postępowaniu inwestorów, a wraz z nią WIG20 ocknie się z dominującej w ostatnich tygodniach niepewności."

Układ fal był tak jednoznaczny, że wręcz "gwarantował" wzrost do poziomu minimum 1.875 pkt.!

Na 7. stronie RAPORTU piszę m.in.:

"Centralna część tego impulsu będzie SUPERFALĄ. Rozwinie się ona po sforsowaniu szczytu fali (i). Nastąpi to pod postacią długiej zielonej świecy i będzie znakomitym momentem do zajmowania długich pozycji na KONTRAKTACH, opcjach typu CALL a także krótkich na opcjach typu PUT."

Jednak nie do końca spełniło się to czego oczekiwałem. Materializacja prawdziwej wg mojej definicji superfali nie nastąpiła, co jest istotną przesłanką i nie pozostaje bez wpływu na przyszłość trendu. Ścieżka, którą obierze indeks w dłuższej perspektywie czasu będzie więc zmodyfikowana w stosunku do projektowanej przez mnie w pierwszym RAPORCIE. Niemniej świeca z 17. lutego była całkiem pokaźna - najdłuższa od 1050 sesji (w pewnym więc sensie fala była "super" :)).

W poniedziałek 15. lutego w komentarzu do własnego posta podsunąłem moim czytelnikom jeszcze jedną, ostatnią podpowiedź: 


W środę indeks W20 zamknął się na poziomie 1.848 pkt.

Wszystko to licząc od momentu "sforsowania szczytu fali (i)", co uważałem za optymalny moment dla otwarcia pozycji, do osiągnięcia wyznaczonego "minimalnego poziomu docelowego", przełożyło się bezpośrednio na 70 punktów zysku na kontraktach. Pojedynczy kontrakt dawał więc 1.400 zł zysku. W rzeczywistości indeks osiągnął pułap maksymalny 1.883 pkt... 8 punktów powyżej wyznaczonej w rezerwowym scenariuszu granicy.

Osobiście uważałem jednak, że marnotrawstwem byłoby rozmienianie unikalnych, bardzo optymistycznych warunków rynkowych na drobne, dlatego skupiłem się w tym czasie na grze opcjami CALL serii B i C. W ciągu paru sesji pozycje długie dały zysk bezwzględny >300%. Jak widać pisząc uprzednio o trzycyfrowych zyskach z opcji nie uciekałem się wcale do rozbudzających wyobraźnię trików, ale właśnie wspomniałem o tym dostrzegając już wtedy nieuchronny tok rozwoju zdarzeń. Niestety nawet mi (to już koniec samouwielbienia ;)) nie udało się wykorzystać potencjału w pełni, gdyż opcje B z racji przedwczesnego zakupu, bliskiego dnia rozliczenia i ekstremalnego ryzyka jakie niosły redukowałem po kosztach a opcje C upłynniłem przegapiając optymalny timing. Niemniej stopa zwrotu osiągnęła bez problemu poziomu ~200%.

...

Jeśli ktoś jest zainteresowany dalszym ciągiem tej historii, której wszyscy jesteśmy uczestnikami a znudziła mu się rola drugoplanowego bohatera ;), można mnie znaleźć pod adresem: mackaronius@gmail.com

* * * * *

* Btw. Moim czytelnikom przypominam, że jestem praktykiem fal Elliotta. W związku z tym:

Prezentowane "rekomendacje" nie opierają się na żadnej profesjonalnej dającej się opisać wzorami matematycznymi metodzie wyceny; nie spełniają też wymienionych w ustawie wymogów i jako takie nie są rekomendacjami w sensie prawnym. Są one jedynie wyrażonymi przez autora opiniami, opierającymi się tylko i wyłącznie na subiektywnej wiedzy i doświadczeniu autora. 

Określenia "rekomendacja" nie należy rozumieć jako tożsamego ze zdefiniowanym w adekwatnym akcie prawnym znaczeniu a jedynie jako sformułowanie języka polskiego równoznaczne znaczeniowo i zamienne z pojęciami takimi jak: "opinia", "ocena", "nastawienie", czy "wskazówka"

Autor nie ma żadnego interesu w przekonywaniu czytelników do zajmowania takiej czy innej pozycji na jakimkolwiek instrumencie finansowym.