środa, 13 stycznia 2016

Pierwsza szansa

Po raz pierwszy odkąd wzrost 2009-2011 zacząłem identyfikować jako I falę hossy a wszystko, co się zaczęło dziać po kwietniu 2011 r. jako korekcyjny szum, jestem zadowolony z wyrysowanego przez wykres WIG20 kształtu oraz osiągniętego poziomu i jestem gotowy uznać całą formację za "być może ukończoną".

I fala wzrostów trwała mizerne, na tle późniejszych przedzielonych okresem superkonsolidacji spadków, 26 miesiący. Gdyby rynek rzeczywiście w poniedziałek wykreślił historyczne dno, o którym pisałem wczoraj w projekcjach na ten rok, to "pasożyt" fali II żerowałaby na "zdrowej tkance" fali I przez 57 miesięcy. W tej konfiguracji fala II trwałaby blisko 2,236 czasu fali I (dokładnie tyle trwałaby, gdyby znalazła swój finał na przełomie marca i kwietnia). Ponadto, choć zniesienie 76,4% fali I rysuje się w rejonie 1.650 pkt., to dotyczy to cen rysowanych świecami OHLC. Natomiast ten sam poziom Fibonacciego w przypadku prostego wykresu cen zamknięcia wypada na poziomie o 50 pkt. wyższym. (Możliwe też, że w końcowych chwilach bessy doszło 18. lub 24. lutego 2009 r. do załamania finałowej fali i rzeczywiste dno znajduje się powyżej pozornego. Niestety dzisiaj nie mam już możliwości udowodnienia tej hipotezy).

Znamienny jest również fakt osiągnięcia przez korektę poziomu istotnej podfali drugiego stopnia, oznaczonej na rysunku jako zielone [ii] na poziomie linii wsparcia. Jej dno wypada na poziomie 1.641 pkt. i stanowi wsparcie dla całego trendu.


Trwająca od maja fala Y również osiągnęła zadowalający mnie wygląd i proporcje. Na poziomie 1.700 pkt. jej składowa C stanowi 1,618 długości A a sama C ma wyraźną pieciofalową budowę, której i oraz v fala składowa są do siebie podobne (obie są szybkie i gwałtowne). Przy rysowaniu ostatniej fali zarysowała się też znacząca dywergencja na wskaźniku dziennego RSI.

Ten bardzo wyraźny pięciofalowy układ fali C to jednocześnie element, który wzbudza moje wątpliwości. Oczekiwałem jakiejś ekstrawagancji szykowanej przez rynek na koniec pięcioletniej korekty, która zwiększyłaby dozę niepewności i utrudniła identyfikację rzeczywistego końca korekty, a tu prosta, standardowa i aż zbyt łatwa do zidentyfikowania piątka. No chyba, że ta niespodzianka wciąż czeka ukryta gdzieś za rogiem.

Alternatywą dla odbicia jest rozwijająca się fala iv, która z prostego zygzaka przeszłaby w płaską lub trójkąt biegnący lub ewentualnie wydłużenie fali v. Jednak zarówno ewentualne b płaskiej jak i trójkąta byłoby znacznie wolniejsze a zresztą prosty zygzak w pełni spełnia wymogi proporcji względem korespondencyjnej fali ii. Bardziej realne jest wydłużenie ostatniej fali, lecz w takim razie indeks spadłby znacznie poniżej 1.650 pkt. A to wyzwoliłoby scenariusz rezerwowy, którego prawdopodobieństwo wystąpienia uważam wciąż za bardzo niskie.

Czy rynek wykorzysta już swą pierwszą realną szansę na odbicie? Ewentualnym wstępnym potwierdzeniem wybudzenia hossy z pięcioletniej hibernacji i powrotu do wzrostów będzie pokonanie poziomu 1.908 pkt.

wtorek, 12 stycznia 2016

2016

To nie są prognozy. Nie będę pisał co mi się wydaje. Nie będę racjonalizował dobierając wygodne argumenty.  Nie będzie jednak też ewentualnego rozgrzeszenia.

Poniżej przedstawiam ubrane w słowa projekcje fal Elliotta bazujące na moich scenariuszach przewodnich. Ograniczam się do czterech instrumentów, które pojawiały się na blogu na przestrzeni minionego roku. Dla kogoś, kto śledził moje artykuły na bieżąco nie wniosą one wiele nowego. Śmiałe, notorycznie stojące w opozycji do głównego nurtu projekcje są tutaj chlebem powszednim a moje nonkonformistyczne spojrzenie na rynki jest powszechnie znane i i nie przeszło ostatnio żadnej rewolucji. Niemniej warto zebrać wszystko do jednego worka i podsumować, szczególnie dla tych, którzy goszczą na Mirażach Fortuny od niedawna.

* * * * *

WIG20 - powrót do hossy -

Indeks 20 polskich molochów giełdowych jest bliski osiągnięcia historycznego ekstremum. Historycznego, ponieważ do wyznaczonego w tym roku minimum notowań nigdy już nie powróci. Poziom ten zostanie osiągnięty w I lub na początku II kwartału, możliwe nawet, że już w styczniu. Styl powrotu do hossy po wyczerpaniu potencjału technicznej wyprzedaży w czasach politycznych perturbacji lecz dobrej koniunktury będzie imponujący, ale nie usłyszymy fanfar. To będzie rok obaw, wątpliwości i przekory. I na tym klasycznym fundamencie hossa znajdzie mocne wsparcie. Na przestrzeni roku nastąpi powrót na 2.300 pkt. Lokomotywą będą wszystkie mocno przecenione sektory, a najmocniej pociągną KGHM i spółki energetyczne, które najbardziej oddaliły się od swej godziwej wyceny. WIG20 przebudzi się po 5 latach głębokiej hibernacji.

*

WIG - kontynuacja hossy -

Indeks sumaryczny polskiej giełdy podobnie jak W20 realizuje falę korekty - falę drugą. Jednak w odróżnieniu od niego jest to fala niższego stopnia. Podczas gdy na W20 w latach 2009 - 2016 skrystalizowały się dwie fale (I-II-...) to tutaj większy optymizm pozwolił na zarysowanie konfiguracji dwóch par fal (I-II-[1-2-...]-...). W świetle scenariusza przewodniego można to zinterpretować dwojako: albo trend na WIGu będzie zawierał w sobie dodatkowe złożenie i będzie znacząco dłuższy od tego na W20, albo też wygaśnie szybciej i tym samym osiągnie swój cel wcześniej. Ponieważ zaś oba trendy powinny być podobne a małe i średnie spółki zawsze wydają się być o krok prze molochami, więc druga opcja wydaje się bardziej realna. Niemniej jest to na razie melodia bardzo odległej przyszłości. Na dziś proporcjonalnie do W20 projektuję, że w perspektywie bieżącego roku WIG powróci w rejon 53.500 pkt.

* * *

S&P500 - redukcja biegu -

W związku z ewidentną ostatnio autonomią lokalnego rynku względem reszty świata nie śledzę tymczasowo zagranicznych indeksów tak szczegółowo. Niemniej kreujący ogólnoświatowe nastroje rynkowe indeks S&P500 zdaje się tkwić od wielu miesięcy w trybie korekty horyzontalnej korespondencyjnej do wertykalnego zygzaka z 2011 r. Aktualnie znajduje się on właściwie na granicy oddzielającej potencjalny trójkąt od np. wydłużonej płaskiej. Pozycja wieloletniego lidera wzrostów odejdzie na dobre w niepamięć. Wraz z postępującym wzrostem kosztów pieniądza kapitał spekulacyjny / inwestycyjny będzie migrować w kierunku Starego Kontynentu. S&P500 zastąpią indeksy europejskie rynków rozwiniętych a w bardziej odległej perspektywie pałeczkę lidera przejmą rynki wschodzące.

*

USD - w górę i w dół -

O walucie amerykańskiej pisałem nie tak dawno temu. Podtrzymuję moją projekcję i jednocześnie zawężam cel do 4,25 - 4,50 zł. Faworyzuję też (trochę asekurancko) dolny przedział. Powszedniejące coraz bardziej opinie co do wartości dolara > 4 zł w tym roku skłaniają do zachowania ostrożności. Wkrótce formacja się wypełni i nastąpi powrót do spadków. To będzie rok konwertowania walut na złotówki i kupowania akcji lub jednostek udziału w funduszach inwestycyjnych. Złotówka się umocni. Na koniec roku USD znów znajdzie się poniżej 4 zł.

* * * * *

Tak złego startu polska giełda (ale nie tylko bo również DJIA) nigdy jeszcze nie zanotowała. W związku z tym oraz z panującym pesymizmem spodziewam się, że przeważające prognozy na bieżący rok będą równie niedobre a przynajmniej mocno wstrzemięźliwe. Podobno w historii naszego młodego parkietu ujemny zwrot z pierwszej sesji roku niejako predestynował cały rok do spadków. Cóż, do takich stwierdzeń należy podchodzić z przymrużeniem oka. W obliczu krótkiej historii naszego parkietu takie wnioski muszą po prostu bazować na niereprezentatywnej próbce. Ale nawet dla giełdy amerykańskiej kierunek pierwszego tygodnia pokrywał się z całym rokiem średnio w zaledwie 66-68%, przy czym w przypadku spadków nie dawał żadnej korelacji (ok. 50%). A trzeba pamiętać, że dla rynków wzrosty są po prostu stanem naturalnym, co w znacznej mierze tłumaczy wspomniane 66-68% i niweluje jego efekt jeszcze bardziej. Jednym słowem: wpływ proroctwa pierwszego dnia/tygodnia/miesiąca można pominąć.

Strach ma wielkie oczy.