wtorek, 12 stycznia 2016

2016

To nie są prognozy. Nie będę pisał co mi się wydaje. Nie będę racjonalizował dobierając wygodne argumenty.  Nie będzie jednak też ewentualnego rozgrzeszenia.

Poniżej przedstawiam ubrane w słowa projekcje fal Elliotta bazujące na moich scenariuszach przewodnich. Ograniczam się do czterech instrumentów, które pojawiały się na blogu na przestrzeni minionego roku. Dla kogoś, kto śledził moje artykuły na bieżąco nie wniosą one wiele nowego. Śmiałe, notorycznie stojące w opozycji do głównego nurtu projekcje są tutaj chlebem powszednim a moje nonkonformistyczne spojrzenie na rynki jest powszechnie znane i i nie przeszło ostatnio żadnej rewolucji. Niemniej warto zebrać wszystko do jednego worka i podsumować, szczególnie dla tych, którzy goszczą na Mirażach Fortuny od niedawna.

* * * * *

WIG20 - powrót do hossy -

Indeks 20 polskich molochów giełdowych jest bliski osiągnięcia historycznego ekstremum. Historycznego, ponieważ do wyznaczonego w tym roku minimum notowań nigdy już nie powróci. Poziom ten zostanie osiągnięty w I lub na początku II kwartału, możliwe nawet, że już w styczniu. Styl powrotu do hossy po wyczerpaniu potencjału technicznej wyprzedaży w czasach politycznych perturbacji lecz dobrej koniunktury będzie imponujący, ale nie usłyszymy fanfar. To będzie rok obaw, wątpliwości i przekory. I na tym klasycznym fundamencie hossa znajdzie mocne wsparcie. Na przestrzeni roku nastąpi powrót na 2.300 pkt. Lokomotywą będą wszystkie mocno przecenione sektory, a najmocniej pociągną KGHM i spółki energetyczne, które najbardziej oddaliły się od swej godziwej wyceny. WIG20 przebudzi się po 5 latach głębokiej hibernacji.

*

WIG - kontynuacja hossy -

Indeks sumaryczny polskiej giełdy podobnie jak W20 realizuje falę korekty - falę drugą. Jednak w odróżnieniu od niego jest to fala niższego stopnia. Podczas gdy na W20 w latach 2009 - 2016 skrystalizowały się dwie fale (I-II-...) to tutaj większy optymizm pozwolił na zarysowanie konfiguracji dwóch par fal (I-II-[1-2-...]-...). W świetle scenariusza przewodniego można to zinterpretować dwojako: albo trend na WIGu będzie zawierał w sobie dodatkowe złożenie i będzie znacząco dłuższy od tego na W20, albo też wygaśnie szybciej i tym samym osiągnie swój cel wcześniej. Ponieważ zaś oba trendy powinny być podobne a małe i średnie spółki zawsze wydają się być o krok prze molochami, więc druga opcja wydaje się bardziej realna. Niemniej jest to na razie melodia bardzo odległej przyszłości. Na dziś proporcjonalnie do W20 projektuję, że w perspektywie bieżącego roku WIG powróci w rejon 53.500 pkt.

* * *

S&P500 - redukcja biegu -

W związku z ewidentną ostatnio autonomią lokalnego rynku względem reszty świata nie śledzę tymczasowo zagranicznych indeksów tak szczegółowo. Niemniej kreujący ogólnoświatowe nastroje rynkowe indeks S&P500 zdaje się tkwić od wielu miesięcy w trybie korekty horyzontalnej korespondencyjnej do wertykalnego zygzaka z 2011 r. Aktualnie znajduje się on właściwie na granicy oddzielającej potencjalny trójkąt od np. wydłużonej płaskiej. Pozycja wieloletniego lidera wzrostów odejdzie na dobre w niepamięć. Wraz z postępującym wzrostem kosztów pieniądza kapitał spekulacyjny / inwestycyjny będzie migrować w kierunku Starego Kontynentu. S&P500 zastąpią indeksy europejskie rynków rozwiniętych a w bardziej odległej perspektywie pałeczkę lidera przejmą rynki wschodzące.

*

USD - w górę i w dół -

O walucie amerykańskiej pisałem nie tak dawno temu. Podtrzymuję moją projekcję i jednocześnie zawężam cel do 4,25 - 4,50 zł. Faworyzuję też (trochę asekurancko) dolny przedział. Powszedniejące coraz bardziej opinie co do wartości dolara > 4 zł w tym roku skłaniają do zachowania ostrożności. Wkrótce formacja się wypełni i nastąpi powrót do spadków. To będzie rok konwertowania walut na złotówki i kupowania akcji lub jednostek udziału w funduszach inwestycyjnych. Złotówka się umocni. Na koniec roku USD znów znajdzie się poniżej 4 zł.

* * * * *

Tak złego startu polska giełda (ale nie tylko bo również DJIA) nigdy jeszcze nie zanotowała. W związku z tym oraz z panującym pesymizmem spodziewam się, że przeważające prognozy na bieżący rok będą równie niedobre a przynajmniej mocno wstrzemięźliwe. Podobno w historii naszego młodego parkietu ujemny zwrot z pierwszej sesji roku niejako predestynował cały rok do spadków. Cóż, do takich stwierdzeń należy podchodzić z przymrużeniem oka. W obliczu krótkiej historii naszego parkietu takie wnioski muszą po prostu bazować na niereprezentatywnej próbce. Ale nawet dla giełdy amerykańskiej kierunek pierwszego tygodnia pokrywał się z całym rokiem średnio w zaledwie 66-68%, przy czym w przypadku spadków nie dawał żadnej korelacji (ok. 50%). A trzeba pamiętać, że dla rynków wzrosty są po prostu stanem naturalnym, co w znacznej mierze tłumaczy wspomniane 66-68% i niweluje jego efekt jeszcze bardziej. Jednym słowem: wpływ proroctwa pierwszego dnia/tygodnia/miesiąca można pominąć.

Strach ma wielkie oczy.

5 komentarzy:

  1. "Nie będzie żadnych prognoz."
    Dlaczego ucieka Pan od konfrontacji z rynkiem?
    Zwłaszcza w tak kluczowym , jak Pan pisze,dla Wigu 20 momencie.
    I po tak buńczucznych zapowiedziach jak ostatnio: "rzucę wyzwanie niefrasobliwym, zagubionym analitykom giełdowym i konformistycznym instytucjom finansowym prezentując śmiałe prognozy giełdowe".
    Elliotowiec powinien rozpisać falki, wskazując aktualne jego zdaniem położenie rynku, a nie wymigiwać się mętnym scenariuszem dołka na przestrzeni kwartału.
    A może to Pan się zagubił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Czepia się Pan szczegółów terminologicznych a to w sumie mało istotne buńczuczne wskazanie wyższości projekcji nad prognozami w ramach wstępniaka.. Mam nadzieję, że inni załapali ;).
      2. Czy nie wyszedł PAn poza dwa pierwsze akapity?
      3. Moment jest ważny, ale jak Pan może czytał w poprzednim wpisie sytuacja nie jest dla mnie zaskoczeniem w odróżnieniu od innych (czy może powinienem użyć zwrotu "dla reszty") więc nie popadam w apoteozę nad aktualnym stanem rynku.
      4. Projekcje (nie prognozy) są. Wyzwanie jest. A że świat finansów zaszył się w swym asekuranctwie wystraszony skalą spadków i nagle nie ośmiela się oświecić swych (wątpliwych) beneficjentów publikując prognozy na bieżący rok...nie moja sprawa. Stąd forma artykułu taka jaka jest - bez zestawienia prognoz i jawnego wyzwania.
      5. Rozpisywanie falek, wskazywanie położenia, kreślenie scenariuszy... przecież dokładnie to robię w 80% swoich wpisów. Poza tym właśnie tego chciałem uniknąć i opisać projekcje bez wykresów i zapuszczania się w meandry elliotowskiej terminologii by być zrozumiałym dla laików.
      Ostatni zarzut pozostawiam bez komentarza ;).

      Usuń
    2. Ad. 2
      Cały Pański artykuł spełnia kryteria, o których pisałem.
      Ad. 3
      Mnie nie chodzi o popadanie w apoteozę, lecz o konfrontację z aktualnym etapem rynku wg fal Elliota.
      Ad. 4
      prognoza «przewidywanie przyszłych zjawisk lub zdarzeń»
      http://sjp.pwn.pl/sjp/prognoza;2572573
      projekcja mat. «rzut punktu, figury lub bryły»
      http://sjp.pwn.pl/sjp/projekcja;2508646.html
      I gdzie ta projekcja? W niniejszym artykule jest prognoza, ale bardzo lakoniczna.
      Projekcją wg powyższej definicji ze słownika języka polskiego można określić wykres z rozpisaniem fal, ale mniejsza o to :)
      Ad. 5
      A szkoda, bo brak wykresu uniemożliwia jednoznaczne stwierdzenie, że Pan wie gdzie znajduje się rynek ;)
      Wskazanie dołka w 1 lub 2 kwartale, to trochę mało jak na szanującego się członka elliottowskiej blogosfery :)
      W poprzednim artykule 3-ci wykres można nazwać projekcją, ale obecnie wypadałoby ją przynajmniej zaktualizować, a może nawet rozpisać w krótkim terminie a nie longterm skoro wg Pana zbliżamy się do końca ruchu spadkowego. Może Pan chociaż napisze, czy zakończyliśmy wg Pana 4-tą falę?

      Usuń
  2. Panie Macieju proszę włączyć autoryzację dla korzystających z możliwości pisania komentarzy na pańskim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojjj tam nie przesadzajmy z tą autoryzacją. Tak kiedyś ustawiłem.. zostawię jak jest.

    A co do zagubienia. W pewnym sensie ma Pan rację. Śledząc fale zawsze czuję się trochę jak myśliwy na polowaniu tropiący zwierzynę po zostawionych śladach. Poczucie niepeweności (zagubienia) jest chyba nieodłącznym towarzyszem analityka fal. Zresztą dobrze.. ustrzega przed nadmierną wiarą w siebie ;).

    Jakąś identyfikację fal na krótszym interwale wrzucę w weekend.

    OdpowiedzUsuń

---------------------------
Przydatne kody html:

- wstawianie aktywnego linku
<a href="adres linku w cudzysłowach">wyświetlany tekst</a>

- wytłuszczanie tekstu
<b>tekst</b>
---------------------------