środa, 27 kwietnia 2016

CD Projekt. Zasłużona euforia

Pamiętam jak pewnego wietrznego jesiennego wieczora 1995r. kupiliśmy nasz pierwszy komputer osobisty. Był to zwykły składak wyposażony w mocarną jak na tamte czasy centralną jednostkę obliczeniową z pionierskiej serii Pentium taktowaną częstotliwością 75 mHz. Wspomagana była  kością pamięci RAM o pojemności 8 MB (a może to było 2 x 4 MB?) i kartą graficzną S3Trio z 2MB na pokładzie. Do tego karta dźwiękowa Gravis UltraSound (tani zamiennik dla SoundBlastera:) i pojemny dysk twardy 850 MB. Niewiele więcej od płyty CD, jednak w tamtych czasach przeciętna gra komputerowa mieściła się na kilku dyskietkach 3,5 cala o pojemności 1,44 MB a o oglądaniu filmów czy słuchaniu muzyki nikt nawet nie marzył. Komputer nie był też wyposażony w modem. Internet był równie obecny w świadomości każdego z nas co pomysł organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej na terenie Polski. Był abstrakcyjnym pojęciem, na równi ze smartfonem, empetrójkami i emotkami.

Zakup PeCeta w latach '90 był małym krokiem dla ludzkości, ale za to wielkim skokiem dla rodziny, która dotąd miała do czynienia jedynie z Commodore C64 i jego frustrującym (grrrrr!) magnetofonem.

Ponieważ komputer miał służyć głównie do grania, kupowaliśmy w kiosku na przeciwko gazety, które zajmowały się recenzją gier i pomagały dokonać wyboru. A że dla dzieciaka z podstawówki wydanie kilkunastu złotych kieszonkowego na grę było sporym wydatkiem więc trzeba było inwestować w najlepsze gazety. W końcu nagranie jednej dyskietki było wydatkiem 2 zł a Doom wchodził bodaj na 4, Quake na 10 a Mortal Kombat 3 na 14 dyskietek! Gry można było nagrać niemal w każdym sklepie komputerowym. W tamtych czasach nikt się nie przejmował prawami autorskimi. Piractwo kwitło w najlepsze a na takiej pokątnej dystrybucji w biały dzień wyrosła niejedna fortuna :).

Ale wracając do tematu gazet komputerowych - najlepszym w tamtych czasach magazynem był bezapelacyjnie Secret Service (no okej, tak całkiem "bezapelacyjnie" to nie było;). Niemniej to właśnie tu zobaczyłem po raz pierwszy dość skromnie prezentujące się logo CD Projekt, który na łamach czasopisma umieszczał swoje reklamy. Z początku małe czarno-białe notki informujące o istnieniu firmy prędko przeszły w sporej wielkości reklamy-cenniki a w końcu w kolorowe reklamy na całą stronę lub dwie. Ówcześnie był to niewielki, ale błyskawicznie rozwijający się dystrybutor gier komputerowych, którego głównym konkurentem w walce o rynek był IPS Computer Group. Były to czasy gdy polski rynek gier komputerowych praktycznie nie istniał. Praktycznie, bowiem teoretycznie podejmował próby wykrojenia kawałka tortu z tej niewielkiej niszy rozrywkowej, która z kretesem przegrywała walkę o klienta z kasetami VHS z wypożyczalni wideo. Takie tytuły jak "Kajko i Kokosz", "Teenagent", "Franko" czy "Polanie" stworzyły co prawda podwaliny pod przemysł gier video w Polsce i zapisały się w annałach historii, ale był to zarazem ich jedyny sukces.

Ewolucja marketingowa przyspieszona wzrostem reklamowego budżetu

Dzisiaj CD Projekt to polska duma narodowa, prestiżowy trendsetter cyfrowego świata show businessu, którego autorskie produkcje podbijają rynki całego świata i serca graczy w każdym jego zakątku. Tak spektakularny sukces nie jest jednak efektem szczęśliwego zbiegu okoliczności a wielu lat ciężkiej pracy założycieli firmy, konsekwentnej realizacji ambitnej wizji, idealnego wyczucia kierunków rozwoju rynku i wyjścia na przeciw konsumenckim potrzebom. Trochę też przydały się rodzinne znajomości i zastrzyk darmowych pieniędzy, gdy firma była jeszcze w powijakach.

Marcin Iwiński i Michał Kiciński - twórcy sukcesu CD Projekt, koledzy z licealnej ławki;
tu na targach komputerowych w wieku 23 lat (1997)

Kurs spółki od dna osiągniętego na przełomie 2008 / 2009 r. do dzisiaj zyskał ok. 4.000%, a więc urósł  40-krotnie. To bardzo dużo, jednak jak na upadłego giganta, który niczym Fenix odrodził się z popiołów w 2010r. nie jest to wcale wynik szokujący. To po prostu efekt rosnącego zaufania do zarządzających firmą i rezultat regularnych, lukratywnych cash flowów.

Czy jednak wraz ze zbliżającym się finałem cyfrowej sagi o "Wiedźminie" na spółkę nie spłynie fala niepokoju o jej przyszłość? Jak jeszcze wysoko Fenix się wespnie, nim w końcu rzedniejące, wprowadzające oddychających nim w stan euforii powietrze każe mu obniżyć lot? MirażeFortuny uważają, że już niewiele.

Depresja związana z upadłością Optimusa znalazła swój finał w sądzie w 2010r. kiedy to doszło do połączenia ze spółką CD Projekt, która zresztą w tamtym czasie borykała się z własnymi problemami finansowymi. Na giełdzie przełożyło się to na wyznaczenie historycznego dna nieco ponad rok przed transakcją. Od tego czasu kurs wyrysował 5 fal, z których ostatnia jest u kresu rozwoju.

Wraz z końcem "Wiedźmina" zakończy się trend (?)

Wstępne odbicie było krótkie, zagmatwane i zakończyło się płytką korektą. Po nim nastąpiła znacznie agresywniejsza kontynuacja związana z oczekiwaniem wielkiego komercyjnego sukcesu sequela przygód Geralta z Rivii. Tak się też stało. Korekta w fali czwartej była proporcjonalnie destruktywna do "poprawianego" entuzjazmu impulsu i jednocześnie, zgodnie z regułą zmienności, znacznie gwałtowniejsza od fali drugiej. Od jej zakończenia rynek wszedł w wydłużoną falę piątą - etap odcinania kuponów od starzejącej się serii. Ruch ten trwa już dłużej niż wszystkie poprzednie w tym trendzie razem wzięte. Wydłużenia takie należą do rzadkości, jednak nie stoją w sprzeczności z teorią fal.

Za powyższą interpretacją struktury wykresu spółki przemawia kumulacja tygodniowego RSI oraz wolumenu na przestrzeni 2010 i 11 r. Od tego czasu mamy już tylko do czynienia z narastającą dywergencją pomiędzy kursem a wykupieniem rynku oraz gasnącymi obrotami. Jeżeli cała koncepcja jest poprawna, a wiele wskazuje na to, że tak w istocie jest, to po dopełnieniu się formacji cena w przeciągu paru lat powróci w rejon podfali ii fali 5. w prostym zygzaku ABC.

Układ fal zwiastuje więc zakończenie trendu w niedługim już czasie. Nim to się jednak stanie MirażeFortuny oczekują, że kurs akcji CD Projekt wystrzeli jeszcze jeden raz w finałowym akcie zakupowej euforii. Oczywiście pod warunkiem, że ta się nie załamie pod naporem własnego hurraoptymizmu ;).

* * * * *

Disclaimer

Fale Elliotta to narzędzie, które przeznaczone jest do opisywania zbiorczych indeksów płynnych rynków finansowych. Nie zaleca się jego stosowania w przypadku analiz pojedynczych spółek giełdowych o ograniczonej płynności.

piątek, 22 kwietnia 2016

Obóz przed szturmem na 2k

Choć kapryśne nastroje zadomowiły się ostatnio na rynku na dobre, to MirażeFortuny są zdania, że dobiegają one końca i już wkrótce znajdą swój finał.

Faworyzowana korekta płaska biegnąca przegrała z wersją załamaną z góry (być może też z dołu). Ponieważ kontratak fali B zamanifestował sobą tymczasową słabość rynku nie przebijając szczytu wyznaczonego uprzednio przez impuls, więc oczekuję, że ostatni cios (C) ostatecznie jej dopełni  sprowadzając indeks W20 z powrotem w okolicę końca fali A.


W obserwowanej płaskiej najdłuższa jest fala A. Zgodnie z modelem jest ona złożonym zygzakiem. Fala B jest prosta i, co odbiega od modelu, krótsza od A. W tych okolicznościach C powinno być najkrótszym komponentem - niestandardowym impulsem. Ponieważ jednak nie wygląda on na wzorcowy prosty ruch, ani na TUK, więc zakładam, że jego odszczepieństwo zarysuje się poprzez wydłużenie i podfali, po której nastąpią proste i coraz krótsze: iii oraz v.

Finalizacji formacji oczekuję do końca kwietnia. Maj będzie miesiącem bez większych załamań pogodowych i tym samym dobrą okazją do szturmu na 2k.

piątek, 8 kwietnia 2016

Płaska, czyli kapryśna

Na początkowych etapach rozwoju impulsu statystycznie dominują ostre, głębokie korekty. Jest to naturalnym efektem bezwładności w procesie przejścia z fazy dominacji pewnych nastrojów w przeciwne. Ludzie są zmienni, ale zmiany dokonują się na drodze ewolucji, rzadko rewolucji. Dzieje się to zazwyczaj poprzez proces zbierania doświadczeń i wyciągania wniosków, rzadziej olśnienia. Akceptacja nowego punktu widzenia i przyzwyczajenie się do niego wymaga więc nie tylko intelektualnego wysiłku i zmiany wewnętrznych paradygmatów, ale i czasu.

I tak impuls do zmiany perspektywy postrzegania, myślenia, działania rodzi się w bólu. Także ten elliottowski.

Z czasem przeszkód w akceptacji "nowego" jest coraz mniej i aprobata dla niego przychodzi coraz łatwiej i naturalniej. Zarówno w pojedynczej głowie pioniera, która zdążyła uporać się z argumentami przeciwstawnymi, jak i w szerszej populacji, która przyłącza się i wspiera "nowe" idąc w ślad za trendsetterem. Tak było kiedyś z krzemiennymi narzędziami, uprawą roli i kołem. Tak było później z grecką demokracją, Rewolucją Francuską i atomem. I tak jest dzisiaj z odnawialnymi źródłami energii, internetem i tolerancją.

Na rynkach takie zachowanie materializuje się pod postacią odmienionego kształtu korekty. Wcześniejsze konserwatywne, brutalne zygzaki i ich kombinacje przechodzą w liberalne, łagodne korekty innego typu. Struktury te w elliottowskim żargonie zwane są "płaskimi".


Korekta płaska manifestuje nastroje inwestorów pod postacią relatywnie płytkiej, horyzontalnej, za to rozbudowanej w czasie formacji. Modelowa struktura jest wielką rzadkością na wykresach. Częściej objawia się pod postacią swojego bardziej ułomnego rodzeństwa: agresywnej, biegnącej i rozszerzonej (obustronnie). Ta pierwsza pojawia się, gdy jej wstępna podfala w zbyt łagodny sposób wystudza dominujące nastroje i potrzebne okazuje się pogłębienie korekty. Druga odwrotnie - wygładza w dodatkowym ruchu początkowo naniesioną na wykres poprawkę i to z pułapu przewyższającego ekstremum korygowanego impulsu ustanawiając ostatecznie łagodniejszy finał. Ostatnia charakterystyczna jest dla rynku targanego silnymi sprzecznymi emocjami, gdy żadna ze stron nie chce kompromisu i stara się przeciągnąć większość na swoją stronę.

W korekcie płaskiej fala "a" jest najczęściej szybkim złożonym zygzakiem, fala b prostym, rozbudowanym zygzakiem trwającym nierzadko tyle co "a" i "c" razem wzięte lub nawet dłużej, natomiast "c" to zwodniczy impuls bez wewnętrznych wydłużeń. Impuls ten przyprawia często elliottowców o ból głowy, jako że bywa regularnie błędnie interpretowany jako impuls odwrócenia trendu i w związku z tym winny jest wielu inwestycyjnych porażek i bolesnych kapitałowych strat. O tak, fala płaska potrafi być kapryśna a jej sztuczki potrafią drogo kosztować!

Zdaniem MirażyFortuny wielce prawdopodobne jest, że właśnie obecnie z poziomu 2.000 rynek rysuje taką kapryśną korektę. A że wstępny spadek od szczytu (a) łagodny z całą pewnością nie był, więc rynek daje podpowiedź, że całość przyjmie formę korekty kapryśnej biegnącej. Tym samym brutalna siła pierwszego niemal nokautującego ciosu powinna zostać skontrowana zdecydowaną odpowiedzią (b). Na drugi zaś cios (c) rynek będzie już oczekiwał z podniesioną wysoko gardą i finalne uderzenie większych zniszczeń wyrządzić mu już nie powinno.

sobota, 2 kwietnia 2016

Quo vadis W20?

Od jutra dostępny będzie nowy RAPORT. Znajdzie się w nim dużo na temat kierującego naszym rynkiem impulsu tracącego już powoli siły w tym trwającym ponad 2 miesiące biegu z przeszkodami. Zostanie rozmontowany - rozebrany do ostatniej śrubki - a przyparty do muru, zdradzi swe skrzętnie skrywane tajemnice i przyszłe zamiary.

I to nie wszystko.


Warunki depozytowe jak poprzednio - ustalone asymetrycznie z korzyścią dla klienta :).