wtorek, 2 lipca 2013

"Nie Zostawiajcie Titanica"

Do scenariusza optymistycznego opisanego w poprzednim wpisie dodaję dwie alternatywy.

Pierwszą z nich można uznać jedynie za wariancję scenariusza przewodniego, w którym alternatywny sposób identyfikacji fal ex post pozostaje bez wpływu na przewidywany rozwój wypadków.


Ciekawszy jest scenariusz alternatywny nr 2. Inspiracją w tym wypadku jest dla mnie oczekiwany rozwój wypadków na indeksie S&P500. Indeks ten wszedł w etap realizacji ostatniej podfali większej formacji falowej, po wypełnieniu się której nastąpi korekta wyższego rzędu, spychając wartość indeksu najprawdopodobniej poniżej ostatniego średnioterminowego ekstremum (1.560 pkt). Taki rozwój wypadków, przy zakładanej dalszej słabości polskiego parkietu, zepchnąłby z pewnością indeks 20 lokomotyw na nowe minimum kreśląc prawdopodobnie coś na kształt poniższego wykresu.


* * * * *

Pora teraz na mały komentarz odnośnie tego co się wydarzyło w ostatnich dniach. Nie zamierzam oczywiście powtarzać teorii spiskowych głoszonych przez różnej maści analityków, którzy po fakcie dokonanym nagle gremialnie przypisują sobie zdolności prekognitywne i twierdzą że ostatnie wydarzenia na GPW są oczywistą konsekwencją decyzji rządowych o OFE i w związku z tym nic ich nie dziwi, wszystko było do przewidzenia i z pewnością spadki jeszcze się nie zakończyły, itd., itp. i nikt nie musi wysyłać statków w morze bo od zawsze wiadomo, że Ziemia jest płaska jak powierzchnia stołu, więc i po co tracić statki i ludzi, którzy z krawędzi świata spadną w przepaść...

Chciałbym się tutaj zająć jedynie interpretacją pewnego "cacanego fakciku", o którym wspomniałem dwa posty wcześniej, pisząc: "Nie oczekuję korekty głębszej niż do poziomu 2.400 - 2.410 pkt. Na tej kondygnacji znajduje się zgrupowanie 50., 100. oraz 200. sesyjnych średnich, szczyt fali 1. oraz 50%-owe zniesienie Fibonacciego ostatniej fali, słowem... wsparcie zdolne utrzymać tonącego Titanica na powierzchni."

:-D

Jakimż wspaniałym narzędziem jest teoria fal Elliotta, czy nawet bardziej w tym wypadku, dobrze zrobiona analiza techniczna! Zabójcze otwarcie giełdy z 20. czerwca na poziomie 2.390 pkt z 23 punktową luką zapaliło u mnie nie jakąś tam "czerwoną lampkę", ale cały zespół multi-gigawatowych jupiterów zalewając mnie i cały W20 wodospadem szkarłatnego blasku! Od tego momentu czekałem co pokaże nasz rynek. I obserwowałem. I tylko szkoda, że wszystko to wydarzyło się tak blisko terminu wygasania opcji i kontraktów, w związku z czym ryzyko inwestycyjne było zdecydowanie zbyt duże dla każdego kto ma choć krztynę zdrowego rozsądku w głowie i instynktu samozachowawczego w świerzbiących palcach, aby wziąć udział w zabawie pt. rzucanie kamieniami w stronę Wielkiego Kanionu. Chyba, że giełda jest dla kogoś jedynie chwilą relaksu, odpoczynkiem od codziennej gry w rosyjską ruletkę.

W bieżącym momencie gra na wzrosty jest jedną z niewielu okazji typu "everybody wins" i tylko pozostający w gestii rynku wybór scenariusza osądzi na ile zyskowna będzie ta zabawa.

Titanic zatonął. Ale tym razem długo gnił na dnie nie będzie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

---------------------------
Przydatne kody html:

- wstawianie aktywnego linku
<a href="adres linku w cudzysłowach">wyświetlany tekst</a>

- wytłuszczanie tekstu
<b>tekst</b>
---------------------------