wtorek, 12 marca 2013

Hossa instant

Nie dalej jak w miniony weekend mój punkt widzenia rozwoju wydarzeń na giełdach uległ czemuś co chyba można by określić jako niewielkie coup d'etat. W związku z tym, by nie poprzestawać jedynie na abstrakcyjnej zmianie nastroju, a poprzeć go czymś bardziej "materialnym", przedstawiam analizę fal na indeksie 500 największych amerykańskich spółek. Oczywiście radosną - koniec z pesymizmem na "Mirażach Fortuny"!

A żeby było jeszcze weselej dodam, iż uważam, że indeks S&P500 jest wciąż bardzo daleko od osiągnięcia szczytu. A powinno to być zwieńczenie góry sporo wyższej niż nasze Rysy ;-).


Wykres przedstawia 2 identyczne scenariusze wydarzeń z tą tylko różnicą, że scenariusz (.) jest nieco bardziej optymistyczny, gdyż zakłada dodatkowy stopień złożenia w realizowanej obecnie fali. Natomiast nie objąłem analizą 3 scenariusza, który identyfikuje wszystkie fale jako zygzaki abc ujęte w pary wxy tworzące formację dużego potrójnego zygzaka WXYXXZ. W tym scenariuszu finalizowany byłby zygzak Y po którym nastąpiłaby korekta XX i kontynuacja wzrostów w podwójnym zygzaku Z. Jak więc widać nawet pesymistyczny scenariusz jest optymistyczny. Uważam jednak, że przedstawia mało prawdopodobną i zbyt naciąganą w obliczu siły trendów wersję interpretacji fal. Ostatecznie o tym z jakim ruchem mamy do czynienia zadecyduje głębokość korekty: (iv) ma maksymalny zasięg 1.474,51 pkt, .i - 1.398,11 pkt zaś XX - wszystko co poniżej a prawdopodobnie 1.385,43 pkt.


.:Przedziały czasowe Fibonacciego:.

Zastanawiałem się też dziś nad przedziałami czasowymi hossy i doszedłem tu do paru wniosków. Na początek przypominam, że mamy za sobą, od 2009 r., 2 duże kompletne fale. Nie są to jednak 1. i 2. fala impulsu (bo zbyt wesoło jednak być nie może). Zgodnie z "Wielkim Planem", który zaktualizuję niebawem, są to fale wewnętrznej "trójki" (korekty płaskiej rozszerzonej), która, jak to zwykle bywa przy takim rozwoju wydarzeń, przyjęła postać zygzaka. A więc fale, które już za nami to duże A i B. Poza tym zakończyliśmy podfalę 1. fali C i jesteśmy w środku fali 2.

Fala A trwała 22 miesiące. Gdyby fala C, która zakładam będzie nie dłuższa w zasięgu od fali A, miała trwać krócej, prawdopodobnie przyjęłaby długość 0,618 fali A. To daje 13 miesięcy. A ponieważ hossa trwa już 9 miesięcy, zostały by więc jeszcze ledwie 4. Za mało. Gdyby jednak fala C była jej równa w zasięgu czasowym (być może i cenowym) dałoby to rynkom 13 miesięcy od dzisiaj (i szczyt na poziomie ok. 4.700 pkt) co byłoby zgodne z teorią o szczycie w marcu / kwietniu 2014 r.

Teraz: przyjmując minimalny czas trwania fali 2. na połowę fali 1. (3,5 miesiąca), fali 3. na 1/3 fali 1. (2 i 1/3 miesiąca) fali 4. równej fali 2. (3,5 miesiąca) oraz fali 5. równej fali 2. (2 i 1/3 miesiąca) otrzymujemy 9 miesiący (fala 2. zrealizowana w stopniu 2,5 miesiąca). Jest to jednak czas minimalny i praktycznie uniemożliwiający indeksom osiągnięcie oczekiwanych poziomów.

Wyliczmy więc czas optymalny dla rozwoju fali C: fala 2. równa 0,618 fali 1. (4 i 1/3 miesiąca) fala 3. równa fali 1. (7 miesięcy) fala 4. równa 1,618 fali 2., bo fala 2. zaczyna wyglądać na prosty zygzak ABC, więc trójka złożona a więc i dłuższa (7 miesięcy), fala 5. 0,618 fali 4, bo ta złożona, więc fala 4. od niej szybsza (4 i 1/3 miesiąca). W sumie 19 miesięcy, co pasuje do teorii o szczycie hossy w październiku 2014 r. Jest to jednak znacząco więcej niż długość fali A. A dokładniej stanowiłoby to około 1,236 fali A. Nieco mniej zgrabna z proporcji Fibonacciego, ale prawdziwa. Pasuje.

Gdyby jednak przedłużyć hossę o dodatkowe 2 - 3 miesiące świątecznego rajdu indeksów i wyznaczyć szczyt na grudzień 2014 r. / styczeń 2015 r. otrzymujemy piękną proporcję Fibonacciego 1,382.

Miesiącami, które z pewnych (prawdopodobnie cykliczno - koniunkturalnych) powodów najczęściej okazywały się być ex post "turning points", odwracającymi nastroje rynkowe z hossy na bessę są marzec/kwiecień, lipiec/sierpień oraz październik. Ostatni scenariusz więc odrzucam jako nie przystający do wspomnianej obserwacji. Pierwszy również choć z innych powodów. Wydaje mi się, że marzec rzeczywiście będzie pewnym ekstremum, ale tymczasowym dla fali 4. Szczyt wypadłby później - w lipcu / sierpniu 2014 r. Indeksy nadal nie miałyby raczej dostatecznej ilości czasu na realizację zakładanych poziomów w 12 - 13 miesięcy. Chyba że nastąpiłaby istna eksplozja euforii vide maj 2005 r. - maj 2006 r. trwająca... 13 miesięcy (nomen omen).

Choć dzisiaj poziom 4.700 pkt wydaje się być herezją, to w obliczu 54 % spółek o współczynniku ceny giełdowej do wartości księgowej poniżej jedności oraz średniej dla całej giełdy równej 1,42, wzrost o 88 % niemożliwością jawić się przestaje. A przypominam, że u szczytu hossy z 2007 r. wskaźnik ten sięgnął 3 (a może nawet 4 - nie wiem, którym źródłom wierzyć, a nie mam dostępu do danych archiwalnych). Zresztą jest to maksymalna oczekiwana przeze mnie wartość. Złoty środek to na dzień dzisiejszy 3.700 pkt w II poł. przyszłego roku. I tego się trzymam.

P.S. Następnego dnia przebadałem falę A skrupulatnie pod lupą i wygląda na to, że... tylko pierwsze 11 (bądź nawet 9 - nie jestem pewny, wszystko to bardzo zagmatwane) miesięcy - od zimowego dna do szczytu kolejnej zimy - rysował się impuls... reszta to szum i zakłócenia (28 miesięczna [!] fala B stanowiąca ok. 2,618 fali A). Tak więc w uproszczeniu: za podstawę dla wyznaczenia długości rozwoju fali C przyjmuję 2,618 fali A, albo 0,618 sumy fal A i B, co w pierwszym przypadku daje 29 a w drugim 24 miesiące. Wyznaczałoby to szczyt hossy w październiku, bądź w czerwcu 2014 r. I znów wszystko zdaje się ogniskować na tym nieszczęsnym dla inwestorów w całej historii finansowych rynków miesiącu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

---------------------------
Przydatne kody html:

- wstawianie aktywnego linku
<a href="adres linku w cudzysłowach">wyświetlany tekst</a>

- wytłuszczanie tekstu
<b>tekst</b>
---------------------------